Colton Herta jest podobno bliski kontraktu na starty w Formule 1. Jak już informowaliśmy, Amerykanin ma rozpocząć rywalizację w królowej motorsportu w 2026 roku, razem z Cadillakiem. Na razie ściga się we własnym kraju - w popularnej na amerykańskim kontynencie serii IndyCar.
W Stanach Zjednoczonych trwają właśnie przygotowania do najważniejszych zawodów sezonu, czyli kultowego wyścigu Indianapolis 500. W sobotę młody gwiazdor zza Oceanu przeszarżował na owalu, co poskutkowało przerażającym wypadkiem w kwalifikacjach - od razu w pierwszym zakręcie swojego premierowego okrążenia pomiarowego.
ZOBACZ WIDEO: Michał Korościel o swoim fenomenie. "Zawsze wołali moją mamę do szkoły"
Widok całego zdarzenia niewątpliwie zmroził krew w żyłach wszystkim na torze i tym, którzy oglądali transmisję zmagań. Herta wpadł w poślizg, jego bolid obrócił się tyłem do kierunku jazdy i uderzył w barierę. Następnie na moment uniósł się w powietrzu - i wylądował do góry kołami.
Potem samochód sunął jeszcze po asfalcie, aż wylądował na bandzie ponownie. Zatrzymał się dopiero na kolejnym łuku. W momencie utraty kontroli nad pojazdem najmłodszy zwycięzca w historii IndyCar pędził z prędkością ok. 235 mil na godzinę, co odpowiada blisko 380 km/h.
Kraksa doprowadziła do przerwania kwalifikacji. Szczęśliwie znowu potwierdziło się, że obecne bolidy wyścigowe topowych serii są niezwykle bezpieczne. Gdy maszynę postawiono z powrotem na kołach, Herta wysiadł z niej o własnych siłach. Po badaniach w centrum medycznym toru okazało się, że nie odniósł żadnych istotnych obrażeń. Teraz martwi się o swój dalszy udział w rywalizacji, ale nie ze względu na stan zdrowia, a rozbicie samochodu. Zespół, dla którego jeździ, musi przygotować mu zapasowe auto.
- Tak, jestem cały. Na szczęście w dzisiejszych czasach te wypadki wyglądają na dużo groźniejsze niż są dla kierowcy, choć nie mówię, że było mi dobrze, gdy się rozbijałem - skomentował 25-latek w amerykańskiej telewizji.
- Myślę, że ekipę czeka ciężka praca teraz, żeby spróbować przygotować zastępczy bolid. Wyjechanie na tor jeszcze w sobotę prawdopodobnie będzie niemożliwe. Musimy zobaczyć, co możemy zrobić. Po prostu to okropny dzień na coś takiego. Nie miałem wcześniej żadnych sygnałów ostrzegawczych. Rankiem byliśmy niezwykle zadowoleni z pojazdu, teraz wyjechałem i po prostu złapałem poślizg. Jest do kitu, ale jestem cały i będziemy walczyć dalej - wyjaśnił.
Herta to aktualny wicemistrz IndyCar. W tym roku radzi sobie jednak gorzej niż w poprzednim. W pięciu rozegranych dotąd wyścigach ani razu nie stanął na podium i jest dopiero dziewiąty w klasyfikacji generalnej mistrzostw.
Sobotni wypadek Herty nie był jedynym takim w ramach rundy na owalu Indianapolis Motor Speedway. Dzień wcześniej w powietrzu znalazł się również Kyffin Simpson, aczkolwiek jego samochód od razu wylądował z powrotem na kołach.