Gwiazdor Ferrari pochwalił się nową furą. Cena zwala z nóg

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Charles Leclerc
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Charles Leclerc

Kierowcy F1 lubią jeździć szybkimi samochodami nie tylko na wyścigowym torze, ale również po publicznych drogach. Charles Leclerc właśnie pochwalił się ponad 1000-konnym Ferrari, którego wartość liczy się w milionach złotych.

W tym artykule dowiesz się o:

Formuła 1 to zawrotne prędkości, rywalizacja, kosmiczne technologie, ale też bogactwo i blichtr. Królowa motorsportu przyciąga do padoku znane osobistości, jak i niezwykle bogate. Zamożni są również sami kierowcy. Ci najlepsi mogą pozwolić sobie na naprawdę wiele. W tej kwestii bryluje pewnie Lewis Hamilton, który już wielokrotnie pokazywał, że stać go na "drogie zabawki" - zwłaszcza takie, które mają koła oraz silnik. Jak się okazuje, drugi reprezentant Ferrari, Charles Leclerc, także ma słabość do supersamochodów.

Kierowca z Monako pod koniec ubiegłego roku nabył Ferrari SF90 XX Stradale. Auto drogowe, które jednak bardziej przypomina wyścigówkę. Publicznie pochwalił się nim po raz pierwszy przed GP Emilia Romagna. Leclerc przyjechał na tor Imola swoim nowym nabytkiem przed sobotnimi kwalifikacjami.

ZOBACZ WIDEO: Pudzianowski dzwonił do sędziego. Tomasz Bronder zdradza, jak wyglądała rozmowa

Samochód został spersonalizowany na życzenie 27-latka. Ma czarny, matowy kolor. Na karoserii można dostrzec też m. in. czerwono-białą flagę Monako, przebiegającą wzdłuż całego auta, czy numer startowy zawodnika - 16. Jeśli chodzi o technikalia, pojazd jest napędzany 4-litrowym silnikiem spalinowym V8 twin-turbo i trzema elektrycznymi motorami o mocy 171 kW. Całość daje… 1016 KM. Wóz przyspiesza od 0 do 100 km/h w 2,5 s, a jego maksymalna prędkość to 320 km/h.

Ferrari SF90 XX Stradale wyprodukowano tylko w 799 egzemplarzach. Samochód sprzedawano oczywiście jedynie wybrańcom. Wszystkie modele znalazły nabywców jeszcze przed premierą. Cena? Zaczynała się od około 770 tys. euro, czyli mniej więcej 3,5 mln zł. Obecnie, na rynku wtórnym, auto może być warte znacznie więcej. Leclerca na takie ekstrawaganckie wydatki stać. W zeszłym roku zarobił ok. 11-14 mln euro, a więc w okolicach 50-60 mln zł.

- Wybrałem czarny kolor, bo to po prostu jedna z moich lubionych barw. W rzeczywistości jeden z moich kasków w Ferrari był w czarnym macie i miał pośrodku flagę Monako. W przypadku tego samochodu dokładnie powtórzyłem ten schemat - opowiedział Leclerc o swoim nabytku, cytowany przez motorsport.com.

- Tak więc czarny mat na aucie, połączony z flagą Monako, która biegnie od przodu aż do samego tyłu, przez całą maszynę. Jest także cienka czerwona linia podkreślająca pewne elementy z włókna węglowego, które naprawdę mi się spodobały. Uważam, że samochód wygląda w ten sposób agresywnie. Również dzięki czerwonym zaciskom hamulcowym. Oczywiście jest też namalowane wielkie logo Ferrari. Prezentuje się niesamowicie. Jest w nim taka historia, że było dla mnie oczywistością, aby powiększyć je na tym pięknym aucie. Dodałem jeszcze logo z 16-tką. To naturalnie mój numer startowy. Musiałem go umieścić na moim samochodzie, na takiej bestii - dodał.

Nie jest to jedyne Ferrari w garażu Leclerca. Wcześniej wszedł w posiadanie modelu Daytona SP3 - również pomalowanego na czarno i również zwracającego uwagę flagą Monako.

Komentarze (1)
avatar
Cuchnący oddech łopaty
24.05.2025
Zgłoś do moderacji
5
0
Odpowiedz
Smród z niemytej gęby łopaty też zwala z nóg :) :) :D 
Zgłoś nielegalne treści