Ferrari nie zachwyca w tym sezonie Formuły 1, a Charles Leclerc na siedem dotąd rozegranych rund za sterami czerwonego bolidu tylko raz zdobył podium. Monakijczyk nie spodziewał się więc zdziałać wiele przed własną publicznością - mimo, że rok temu tutaj wygrał. Jednak po pierwszym dniu rywalizacji w GP Monako najwięcej mówi się właśnie o reprezentancie gospodarzy.
Piątek na ulicach księstwa zaczął się dla 27-latka źle. Na początku pierwszego treningu wjechał w Lance'a Strolla. Nie ze swojej winy, ale uszkodził samochód. Mimo tego jeszcze zdołał wykręcić najlepszy czas, jako jedyny schodząc poniżej 1 minuty i 12 sekund. W drugiej sesji przyspieszył o ponad pół sekundy, uzyskał rezultat 1:11,355 - i znów był najlepszy. To prawie sensacja.
ZOBACZ WIDEO: Pudzianowski dzwonił do sędziego. Tomasz Bronder zdradza, jak wyglądała rozmowa
Czyżby Leclerc u siebie miał znów powalczyć o najwyższą stawkę? Choć piątkowe wyniki są optymistyczne, to sam zainteresowany zachowuje ostrożność w ocenie swoich szans. Niemniej nie ukrywa, że jak dotąd jeździ mu się w ojczyźnie bardzo dobrze i rezultaty treningów nie są przypadkiem.
Kierowcę Ferrari zapytano, czy podtrzymuje swoje wcześniejsze przekonanie, że jego bolid nie będzie spisywał się dobrze w Monako. - Może jestem co do tego przekonany mniej, ale powiedzmy, że nie jestem też przekonany, że będzie odwrotnie - powiedział.
- Piątek w Monako zawsze jest bardzo szczególny, bardzo specyficzny. Myślę, że każdy trochę bada grunt. Za wcześnie, aby być wielkim optymistą, aczkolwiek powiedzmy, że piątek był dla nas bardzo pozytywny. Czułem się całkiem dobrze w samochodzie. Początek nie był taki, jak chciałem, patrząc na kraksę z Lance'em, ale później wszystko szło dość gładko i ogólnie jestem zadowolony z auta - przyznał.
W Monako najważniejsze są kwalifikacje, a Leclerc chwali dyspozycję swojego bolidu na pojedynczym okrążeniu. - Tak, tempo na pojedynczym "kółku" było mocne. Jakiekolwiek opony założyliśmy, czułem się dość komfortowo, a czas okrążenia przychodził całkiem szybko. To zawsze dobry znak - skomentował.
- Kwalifikacje będą kluczowe tutaj. Musimy startować z przodu, jeżeli chcemy liczyć na dobry wynik - dodał.
W GP Monako kierowcy nierzadko docierają na metę w podobnej kolejności, w jakiej rozpoczęli wyścig, bo na ciasnym torze bardzo trudno wyprzedzać. W tym roku może być jednak nieco ciekawiej, za sprawą wprowadzonego obowiązku wykonania dwóch pit-stopów na dystansie zawodów.