Lewis Hamilton opuścił Montreal z poczuciem deja vu po tym, jak zderzenie ze świstakiem uniemożliwiło mu walkę o wysoką pozycję podczas GP Kanady. Startując z piątej pozycji, Hamilton liczył na pierwsze podium w wyścigu Formuły 1 od momentu transferu do Ferrari, jednak jego nadzieje rozwiały się po kolizji ze zwierzęciem, która spowodowała uszkodzenia bolidu.
Siedmiokrotny mistrz świata F1 podczas wyścigu przyznał, że jego jazda nie ma większego znaczenia. Brytyjczyk nie miał tempa, by gonić czołówkę, a równocześnie nie zagrażali mu kierowcy z tyłu. Inżynier wyścigowy Riccardo Adami zapewniał go przez radio, że mimo uszkodzeń radzi sobie dobrze. Dokładny zakres zniszczeń w SF-25 nie jest jeszcze znany, ale Hamilton zauważył, że jego bolid stracił na wydajności.
ZOBACZ WIDEO: Kiełbasa z grilla u Zmarzlika. Historia wielkiej znajomości z mistrzem świata
- Przede wszystkim jest mi smutno z powodu świstaka, bo kocham zwierzęta. To straszne - zaznaczył w telewizyjnym wywiadzie w Sky Sports.
- Byłem po prostu wolny, brakowało mi sporo wydajności, więc musiałem się z tym zmierzyć. Moje kwalifikacje były niezłe, a w wyścigu byłem blisko Piastriego do momentu odniesienia uszkodzeń. Zarządzałem oponami, więc byłem optymistą, aż usłyszałem o trafieniu świstaka - dodał siedmiokrotny mistrz świata.
Świstaki są stałym obrazkiem podczas GP Kanady. Tor im. Gillesa Villeneuve'a mieści się na sztucznej wyspie, którą usypano przy Rzece św. Wawrzyńca. Teren jest niezwykle malowniczy i żyje na nim mnóstwo zwierząt. Niejednokrotnie podczas transmisji z F1 dało się zauważyć, jak część z nich przebiega przed pędzącymi bolidami.
Równocześnie Hamilton przyznał, że mimo problemów z prędkością, podium w Montrealu mogło być poza zasięgiem. - Zostaliśmy na torze prawdopodobnie zbyt długo podczas pierwszego przejazdu i wyjechaliśmy za innymi samochodami, co tylko pogorszyło sytuację. Jestem wdzięczny, że udało mi się ukończyć wyścig, szczególnie biorąc pod uwagę problemy z hamulcami - stwierdził.
Frederic Vasseur, szef zespołu z Maranello, żartobliwie odniósł się do incydentu swojego kierowcy. - To prawda, że mieliśmy mały pocałunek ze świstakiem. To było na ósmym lub dziewiątym okrążeniu. Uszkodziliśmy całą przednią część podłogi. To oznaczało utratę ok. 20 punktów docisku. Na szczęście nie mieliśmy dużej zmiany w balansie, ale to była duża strata wydajności. Wyślemy kwiaty świstakowi - powiedział Francuz.
Vasseur dodał, że zespół planuje wprowadzenie poprawek do modelu SF-25 przed wyścigiem o GP Wielkiej Brytanii na torze Silverstone. O ich jak najszybsze przygotowanie zaapelował też Hamilton.