Przez pięć lat tor uliczny w Walencji gościł GP Europy. Polscy kibice mogą pamiętać zwłaszcza pierwszą edycję zawodów, kiedy to Robert Kubica zajął trzecie miejsce w kwalifikacjach, a w późniejszym wyścigu Formuły 1 stanął na najniższym stopniu podium. Obecnie obiekt jest opuszczony, a na jego terenie piętrzą się śmieci.
Uliczny charakter obiektu w Walencji sprawia, że fani F1 mogą swobodnie wejść na teren i zobaczyć zniszczenia na własne oczy. Choć dla nowych kibiców królowej motorsportu GP Europy może być nieznanym pojęciem, przez ponad 30 lat było stałym punktem kalendarza F1, odwiedzając w tym okresie różne areny.
ZOBACZ WIDEO: Konflikt między Kuberą i Zmarzlikiem? Cierniak wyjaśnia
Tor w Walencji, zaprojektowany przez Hermanna Tilke, zadebiutował w kalendarzu F1 w roku 2008. Niestety, od początku nie cieszył się popularnością wśród fanów. Liczne zakręty pod kątem 90 stopni i tylko jedna długa prosta ograniczały możliwości wyprzedzania. Mimo zmian przed sezonem 2011, które miały poprawić widowisko, obiekt nie zyskał uznania.
Ostatni wyścig odbył się w 2012 roku, kiedy to Fernando Alonso wygrał przed Kimim Raikkonenem i Michaelem Schumacherem. Później Bernie Ecclestone wprowadził zasadę jednego wyścigu na kraj, co wykluczyło Walencję z kalendarza, bo Hiszpania posiada też w terminarzu rundę na torze w Barcelonie.
Równocześnie grupa Valmor Sport, odpowiedzialna za organizację i utrzymanie toru w Walencji, popadła w długi sięgające ponad 340 mln dolarów. Wyścig F1 miał być impulsem dla lokalnej gospodarki. Niestety, zamiast zysków, miasto poniosło ogromne straty finansowe. Afera korupcyjna związana z organizacją wyścigów ujawniła malwersacje i nieprawidłowości finansowe. Chodziło m.in. o zawyżanie kontraktów przy budowie obiektu, jak i wybór preferowanych firm.
Od 2013 roku tor pozostaje zaniedbany. Wśród zniszczeń i licznych graffiti, można dostrzec stary budynek boksów ekip F1, będący wcześniej dawnym magazynem z XIX wieku, który obecnie stoi pusty. Betonowe bloki i bariery wciąż są na miejscu.
W sezonie 2026 Hiszpania znów będzie organizować dwa wyścigi F1. Madryt przejął prawa do GP Hiszpanii, zaś Barcelona ma jeszcze roczny kontrakt na zawody na torze Circuit de Catalunya. Następnie stolica Katalonii najprawdopodobniej pożegna się z Formułą 1.