Carlos Sainz zgłosił problemy jeszcze przed startem GP Austrii. Kierowca Williamsa nie był w stanie rozpocząć okrążenia formującego. - Utknąłem na pierwszym biegu - mówił Hiszpan przez radio. Podczas gdy reszta stawki Formuły 1 była w stanie pokonywać kolejne zakręty Red Bull Ringu, Sainz próbował "ożywić" swój bolid. - Tak jakby coś blokowało samochód - kontynuował.
Ostatecznie sędziowie przerwali procedurę startową GP Austrii. Wówczas funkcyjni mogli pomóc Sainzowi i pchnięcie maszyny Williamsa wystarczyło, aby ruszyła ona tak, jak należy. Nie był to jednak koniec problemów Hiszpana w niedzielne popołudnie.
ZOBACZ WIDEO: "Schizofreniczna budowa". Prezes Falubazu krytykuje system rozgrywek
Zgodnie z regulaminem F1, Sainz był zobowiązany do startu z alei serwisowej. Hiszpan dojechał do pit-lane, po czym zgłosił kolejne kłopoty. - Czuję się tak, jakby bolid ciągle hamował - powiedział reprezentant ekipy z Grove. Wystarczył moment, aby w tylnej części samochodu pojawiły się płomienie, gdyż ogniem zajęły się hamulce.
Po raz kolejny do akcji musieli wkroczyć funkcyjni, którzy wraz z mechanikami Williamsa ugasili płonący bolid Sainza. Kierowca z Madrytu w tej sytuacji musiał zapomnieć o rywalizacji w GP Austrii, a jego pojazd został schowany w garażu.
Wydarzenia z Sainzem opóźniły start GP Austrii o ponad kwadrans.