Christian Horner, po 20 latach pracy w Red Bull Racing, został oficjalnie usunięty z funkcji dyrektora w dokumentach rejestracyjnych firmy. Decyzja o jego zwolnieniu zapadła miesiąc temu, tuż po GP Wielkiej Brytanii. Jego następcą został Laurent Mekies. Zmiany te są wynikiem decyzji udziałowców austriackiego producenta napojów energetycznych, którzy postanowili wprowadzić nową strategię zarządzania zespołem z Milton Keynes.
Horner, mimo że został usunięty z operacyjnej roli w Red Bullu, formalnie pozostawał dyrektorem kilku podmiotów firmy w Wielkiej Brytanii. Jednak nowe dokumenty złożone w brytyjskim sądzie potwierdzają, że jego zaangażowanie w "czerwone byki" dobiegło końca. To sugeruje, że firma uzgodniła warunki rozstania z 51-latkiem.
ZOBACZ WIDEO: 650 tysięcy złotych zaległości Włókniarza. Miśkowiak stracił cierpliwość
W zeszłym roku Christian Horner znalazł się w centrum kontrowersji związanych z rzekomym niewłaściwym zachowaniem wobec jednej z pracownic. Miało ono przybierać formę mobbingu i molestowania seksualnego. Chociaż wewnętrzne śledztwo oczyściło Brytyjczyka z zarzutów, sytuacja ta pogłębiła napięcia między nim a austriacką częścią firmy.
Obawy o rosnącą władzę 51-latka przyczyniły się do decyzji o jego usunięciu. Wpływ na to miały również napięcia z Helmutem Marko i Josem Verstappenem. Austriaccy akcjonariusze "czerwonych byków" obawiali się, że ostatecznie doprowadzi to do odejścia Maxa Verstappena z zespołu.
W obecnym sezonie Red Bull nie dominuje w stawce F1. Verstappen zajmuje dopiero trzecie miejsce w klasyfikacji kierowców i ma niewielkie szanse na obronę tytułu mistrzowskiego. Najprawdopodobniej czteroletnia dominacja Holendra dobiegnie końca. W zestawieniu konstruktorów "czerwone byki" już w zeszłym roku przegrały batalię z McLarenem i Ferrari. W obecnej kampanii sytuacja wygląda jeszcze gorzej - Red Bull jest czwarty w "generalce".