Końcówka lat 80. była okresem, gdy Pablo Escobar znajdował się na szczycie. Nielegalny handel narkotykami uczynił z niego jednego z najbogatszych ludzi na świecie. "Forbes" szacował jego majątek na ok. 30 mld dolarów, co dawało mu miejsce w pierwszej dziesiątce renomowanego rankingu miliarderów. Narkokról z Medellin sporą część pieniędzy inwestował w sport.
Za sprawą Escobara rozkwitła przede wszystkim piłka nożna w Kolumbii, co nie jest wielką tajemnicą. Narkotykowy przestępca uwielbiał też wyścigi. Nie tylko je oglądał, ale sam lubił się ścigać. Dlatego jego uwagę przyciągnęła Formuła 1. Kolumbijczyk wpadł nawet na pomysł, że umieści w F1 jednego ze swoich rodaków. Ta sztuka mu się niemal udała.
ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica nie kryje się z wiarą w Boga. "Kiedyś mocno chroniłem temat religii"
Escobar chciał umieścić kierowcę w F1
Był rok 1981, gdy zespół Ensign wpadł w poważne tarapaty finansowe. Główny sponsor brytyjskiej ekipy wycofał się, a jej właściciel Morris Nunn zaczął panicznie szukać pieniędzy. W końcu postawił na najprostsze rozwiązanie - zatrudnił "pay drivera", czyli kierowcę płacącego za starty. Został nim Ricardo Londono, który nie był powszechnie znany w padoku F1.
Niektórzy sądzili nawet, że to tylko pseudonim jednego z młodszych kierowców, użyty po to, aby nie spalić nowego talentu. Ostatecznie Londono wsiadł do bolidu podczas sesji zapoznawczej przed GP Brazylii, zorganizowanej specjalnie ze względu na to, że królowa motorsportu wracała na tor Jacarepagua po trzyletniej przerwie.
Ricardo Londono nie posiadał superlicencji, czyli dokumentu zezwalającego na jazdę w F1, ale w drodze wyjątku pozwolono mu na udział w testach. Przejechał dziesięć okrążeń, a jego najlepszy wynik był o cztery sekundy gorszy od najszybszego Carlosa Reutemanna.
Zachowanie Kolumbijczyka na torze zirytowało Keke Rosberga. Fin celowo zahamował wcześniej przed jednym z zakrętów, aby zaskoczyć Londono i wykonać na nim "test hamulców". Ta sztuka się udała, bo Rosberg doprowadził w ten sposób do niegroźnego wypadku. Przez to zdarzenie kierowca z Ameryki Południowej nie otrzymał superlicencji i nie mógł wystąpić w GP Brazylii.
Ecclestone postawił się Escobarowi
Po latach wyszło na jaw, że starty Kolumbijczyka w F1 zablokował sam Bernie Ecclestone. Brytyjczyka zdziwiła enigmatyczna reklama "Kolumbia" na bolidzie zespołu Ensign. Szef Formuły 1 uruchomił swoje kontakty i dowiedział się, że za Ricardo Londono stoją pieniądze kartelu z Medellin. Dlatego nie chciał słyszeć, by Londono dostał kolejną szansę w królowej motorsportu.
"Drogi Mo, wiesz jak bardzo cię lubię. Proszę, posłuchaj mnie tym razem. Dwa lata temu kazałem ci czekać, aż znajdzie się jakiś sponsor. Ale ty nie tylko przyjąłeś ofertę tego cholernego Escobara, ale nawet wziąłeś na pokład jego kierowcę! Po czymś takim żaden inny sponsor się do ciebie nie zgłosi" - miał napisać Ecclestone w liście do właściciela ekipy Ensign.
Lata później Morris Nunn zdradził, jak wyglądały kulisy podpisania kontraktu z Ricardo Londono. Brytyjczyk w celu sfinalizowania umowy spotykał się z dwoma Kolumbijczykami "w dużych rezydencjach z prywatnymi pasami startowymi i licznymi, uzbrojonymi ochroniarzami".
Właściciel brytyjskiego zespołu F1 zachował się przy tym jak prawdziwy biznesmen. Chociaż kierowca wskazany przez Escobara nie otrzymał szansy jazdy w GP Brazylii, to Nunn zachował pieniądze wpłacone przez króla kokainy z Medellin. Bolid przejął za to utalentowany Marc Surer, który dojechał do mety w Brazylii na czwartym miejscu. Był to najlepszy rezultat w historii stajni zarządzanej przez Nunna.
Zamordowany przez handlarzy narkotyków
Problemy finansowe sprawiły, że Ensing zakończył działalność po sezonie 1982. Równie kiepsko skończył Londono. Aresztowanie jego sponsorów sprawiło, że nie mógł kontynuować startów w Formule 2, a następnie także w mistrzostwach Can-Am w Ameryce Północnej. Po zakończeniu kariery wrócił do Kolumbii, gdzie prowadził nielegalną działalność związaną z handlem narkotykami.
Pomimo licznych zarzutów o działalność w narkobiznesie, udało mu się uniknąć więzienia. Większość majątku Londono (wartego ok. 10 mln dolarów) została zajęta przez kolumbijskie sądy w 2000 roku, a on sam został zamordowany dziewięć lat później. Wraz z nim zginęło dwóch mężczyzn, najprawdopodobniej jego ochroniarzy. Kulisy zbrodni były przerażające.
Ricardo Londono, otoczony rodziną i przyjaciółmi, szykował się do wyjścia z restauracji, gdy nagle przed budynek podjechało sześciu płatnych zabójców. Oddawali strzały przez pięć minut. W ciele byłego kierowcy znaleziono później dwanaście kul, z czego trzy utkwiły w głowie. Lokalna policja poinformowała, że zabójstwo 60-latka było efektem porachunków pomiędzy lokalnymi handlarzami narkotyków.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty