Lewis Hamilton wciąż czeka na pierwsze podium w barwach Ferrari, zbliżając się do końca debiutanckiego sezonu w zespole z Maranello. Transfer siedmiokrotnego mistrza świata Formuły 1, który spędził ponad dekadę w Mercedesie, budził olbrzymie nadzieje. Obecnie oceniany jest jednak jako ogromne rozczarowanie. Sam 40-latek po kolejnych nieudanych występach nie ukrywa już swojej frustracji.
Hamilton przed GP Kataru podkreślił jednak, że "nie żałuje" dołączenia do Ferrari, mimo że pierwszy rok w czerwonym bolidzie nazwał "koszmarem". W Las Vegas, po raz pierwszy w karierze, zakwalifikował się do wyścigu F1 na ostatnim miejscu (pod względem czystego tempa). Finalnie Brytyjczyk został sklasyfikowany na ósmej pozycji, na co wpłynęła jednak dyskwalifikacja dwóch rywali z McLarena.
ZOBACZ WIDEO: Krychowiak w swoim stylu. Sala od razu wybuchła śmiechem
Brytyjczyk nigdy nie zakończył sezonu F1 bez choć jednego podium, a teraz ma już tylko dwie szanse, by podtrzymać ten rekord. Po GP Sao Paulo, w którym nie dojechał do mety, Hamilton opisał obecny rok jako "koszmar", a po GP Las Vegas dodał, że już tylko na rok 2026 i reset w przepisach.
Portal racingnews365.com zapytał Hamiltona, czy podpisałby kontrakt z Ferrari, wiedząc jak potoczą się losy sezonu 2025. - Po pierwsze, to pytanie hipotetyczne i nie wchodziłbym w to - odpowiedział wielokrotny mistrz świata.
- Ale absolutnie, nie żałuję decyzji o dołączeniu do zespołu. Wiem, co potrzeba, aby budować i rozwijać się w organizacji, i tego się spodziewałem. Mamy mnóstwo pracy do wykonania zimą, przeanalizujemy sezon i jest wiele obszarów do wspólnej poprawy, ale nikt w ekipie nie ma złudzeń. Każdy ma do odegrania swoją rolę i wierzę, a także liczę, że wprowadzimy te zmiany wraz z lepszym pakietem w przyszłym roku - dodał Hamilton.
Zmartwieniem Brytyjczyka może być to, że znacznie lepiej prezentuje się Charles Leclerc. 40-latek przypomniał jednak dziennikarzom, że Monakijczyk od dawna ściga się dla Ferrari i lepiej zna czerwony bolid. - Nie martwię się tym. Skupiałem się na swojej stronie garażu, a oczywiście Charles wykonał świetną robotę. Jest tutaj od siedmiu lat, ma wokół siebie świetny zespół, z którym pracuje od wielu lat, więc to dobrze naoliwiona maszyna - stwierdził.
- Po mojej stronie to nowa grupa ludzi i nowe środowisko. Wciąż uczę się, jak z nimi pracować, a w połowie roku dołączył nowy członek, więc pracujemy tak ciężko, jak tylko możemy. Ale żeby działało to tak dobrze, jak u kogoś, kto ma to od kilku lat, nie da się tego zrobić od razu, potrzeba trochę czasu - podsumował Hamilton.