Zwycięstwo Lewisa Hamiltona i zaskakująco dobra forma Kimiego Raikkonena i Romaina Grosjeana pozwalają śmiało powiedzieć, że scenariusz ciągłych pojedynków na linii Red Bulla i Ferrari jest na tym etapie mistrzostw daleki od realizacji.
- Wchodzimy w wakacyjną przerwę z pięćdziesięcioma trzema punktami przewagi w mistrzostwach konstruktorów, a nasi zawodnicy zajmują drugie i trzecie miejsce w klasyfikacji kierowców. Wciąż jest jednak dwieście dwadzieścia pięć punktów do zdobycia, dziewięć wyścigów przed nami i walka będzie toczyć się na pełnych obrotach. Po tym tygodniu będziemy więc zamykać fabrykę z bardzo dobrym skutkiem. Każdy z zespołu będzie mógł zebrać siły przed maniakalnymi trzema miesiącami.
Pomimo tego, że na przekroju całego weekendu w Budapeszcie Red Bull Racing poprawiał swoje tempo, to w samych warunkach wyścigowych nie był w stanie dorównać McLarenom i Lotusom. Christian Horner nie widzi jednak szczególnych powodów do paniki i sądzi, że nie bez znaczenia była w tym przypadku niesprzyjająca charakterystyka toru Hungaroring. - Sądzę że ten tor jest dość niezwykły. Pocieszające jest to, że mieliśmy dobre tempo wyścigowe, a przez dziewięćdziesiąt procent dystansu Sebastian siedział na czyimś ogonie. Kiedy złapał przed sobą czyste powietrze był naprawdę bardzo szybki.
- Walczyliśmy także z twardą mieszanką ogumienia. Trudno powiedzieć dlaczego. Oczywiście musimy teraz przejrzeć trochę danych, aby znaleźć tego przyczynę. Hungaroring to unikalny tor, a McLaren był na nim bardzo konkurencyjny także rok temu. Na szczęście wiele się tutaj nauczyliśmy i mamy nadzieję, że w kolejnych wyścigach pokażemy się z lepszej strony. Żaden z nich nie jest już przecież podobny do tego - zakończył Brytyjczyk.