Niedawno menedżerka kierowcy, Oksana Kosaczenko zasugerowała, że jej podopieczny ma duże problemy z pozyskaniem pieniędzy od rodzimych sponsorów. Ze słów Rosjanki można było nawet wyczytać, że jest ona po części pogodzona z tym, że obecny sezon będzie dla Pietrowa ostatnim, spędzonym na startach w Formule 1.
Były partner Roberta Kubicy z zespołu Renault zapewnia jednak, że ciągle prowadzi rozmowy ze swą obecną ekipą, nawet pomimo tego, że ta rozważa zatrudnienie innych kierowców dysponujących lukratywnym wsparciem finansowym, takich jak Giedo van der Garde czy Charles Pic. - Mój menedżment ciągle rozmawia nad umową na przyszły sezon, więc to otwarta sprawa. Zespół jest ze mnie bardzo zadowolony, ale musimy podpisać pewne kontrakty, więc zobaczymy, jak nam pójdzie.
Nie jest tajemnicą, że mówiąc o kilku kontraktach Pietrow ma na myśli zabezpieczenie odpowiednich funduszy z Rosji. Magazyn Autosport ujawnił nawet, że umowa zawodnika z Caterhamem zawiera klauzulę, dzięki której możliwe będzie przedłużenie obecnego kontraktu na przyszły sezon. Rosjanin przyznał jednak, że kwestia znalezienia sponsora w Rosji nie jest wcale tak łatwą sprawą, na jaką wygląda. - Możesz dostrzec wielu kierowców, czy to z Meksyku czy z Hiszpanii, którzy dysponują tylko jednym sponsorem, który tak naprawdę decyduje o tym, do jakiego zespołu pójdą. My nie mamy tak dużego wsparcia, nie możemy sobie pozwolić na przebieranie w ofertach i zawsze mieścimy się na granicy czasu, by znaleźć odpowiednie finanse. To nieco patowa sytuacja. Być może mamy szansę, ale za nami nie stoi odpowiednie wsparcie.