- Byli szybcy już przed Singapurem, na przykład na Węgrzech. Sebastian był wtedy najszybszym facetem na torze, ale utknął za mną. Z kolei na Spa zakwalifikował się do wyścigu na jedenastym miejscu, a linię mety przekroczył już jako drugi. Na Monzy wiodło się im gorzej, ale w przeważającej większości ich tempo było bardzo, bardzo dobre i po prostu się im nie wiodło. Od kilku wyścigów przerabiamy dokładnie to samo. Sądzę że Red Bull wykonuje świetną pracę. Są szybcy, ale nie powiedziałbym, że zbyt szybcy. Najważniejszą kwestią była dla nich poprawa kwalifikacji, ponieważ ich tempo wyścigowe nie pozostawiało wiele do życzenia - powiedział mistrz świata z 2009 roku.
Bazując na dyspozycji samochodu, Brytyjczyk nie widzi powodu, dla którego McLaren nie mógłby powalczyć o zwycięstwo w Grand Prix Indii. - Korea była wypadkiem przy pracy. W Japonii nie mogliśmy pokonać Red Bulli, ale wcześniej byliśmy bardzo blisko i nawiązywaliśmy z nimi walkę. Poprawili swój samochód i bezapelacyjnie wykonują kawał dobrej roboty, a wszyscy wiemy, że gdy bolid jest taki jak powinien, Seb wyciska z niego co tylko się da. Nie przybyliśmy jednak do Indii myśląc, że Red Bull i tak tu wygra. Sądzimy że możemy rzucić im wyzwanie i jestem więcej niż pewny, że Ferrari myśli dokładnie tak samo.