Kimi Raikkonen rozpoczął sezon w imponującym stylu wygrywając wyścig w Australii. Później Fin nie potrafił już powtórzyć tego wyniku, a w ostatnich trzech wyścigach zawsze kończył rywalizację na drugim miejscu. Identyczną pozycję zajmuje dziś w klasyfikacji generalnej kierowców.
- Nie jesteśmy na pierwszym miejscu, więc nie mamy się z czego cieszyć - powiedział Raikkonen. - Jasne to nie jest koszmar, ale przed nami wiele wyścigów, w których wiele może się zdarzyć. Najbliższy w Monaco jest bardzo szczególny więc zobaczymy jak się ułoży w tym roku - dodał Fin, który przed rokiem ukończył wyścig w księstwie na dziewiątej pozycji po słabych kwalifikacjach w których był dopiero ósmy. W najbliższym wyścigu dobra pozycja startowa ponownie będzie kluczem do osiągnięcia dobrego wyniku.
- Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, ale oczywiście każdy będzie się starał być w pierwszym rzędzie. Nie jest to dla nas niemożliwe, ale dopiero po przyjeździe do Monaco będziemy wiedzieć, na co nas stać. Tor nie jest łatwy, ponieważ wąskie ulice praktycznie uniemożliwiają wyprzedzanie. Szansą jest więc wizyta w alei serwisowej. Wybór odpowiedniej strategii z oponami może być okazją do tego, aby wyprzedzić przeciwnika. Choć w Monaco ponownie będzie to trudniejsze niż gdziekolwiek indziej - stwierdził zawodnik Lotusa.
Jesteś kibicem sportów motorowych? Mamy dla Ciebie nowy fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
Kimi Raikkonen triumfował na ulicach Monte Carlo w roku 2005 reprezentując barwy McLarena. Jest trzecim Finem, któremu udało się zwyciężyć w tym prestiżowym wyścigu. Wcześniej dokonali tego Mika Hakkinen (1998) oraz Keke Rosberg (1983).