Mark Webber nie krył złości po niedzielnym wyścigu w Kanadzie, w którym zajął miejsce tuż za podium. Australijczyk prezentował się bardzo dobrze do momentu feralnego incydentu z Giedo van der Garde.
Jesteś kibicem sportów motorowych? Mamy dla Ciebie nowy fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
Holender dublowany przez kierowcę Red Bulla nie ustąpił mu miejsca, a między bolidami doszło do kontaktu. Uszkodzone skrzydło w samochodzie Webbera skreśliło jego szanse na walkę o podium.
- To zwykły pay-driver (obraźliwe określenie kierowcy, który startuje w Formule 1 wyłącznie dzięki wsparciu bogatych sponsorów - przyp.red.) bez lusterek. Na torze było mnóstwo niebieskich flag. Niektórzy są chyba zbyt skoncentrowani wyłącznie na prowadzeniu bolidu - grzmiał Webber.