Jules Bianchi miał trafić do Ferrari

Były prezes Ferrari Luca di Montezemolo podkreślił, że zmarły tragicznie Jules Bianchi był szykowany na przyszłego kierowcę stajni z Maranello. Wkrótce miał zastąpić Kimiego Raikkonena.

Rafał Lichowicz
Rafał Lichowicz
Jules Bianchi zmarł 17 lipca we francuskim szpitalu w rodzimej Nicei. Były kierowca teamu Marussia od początku swojej kariery był związany z Ferrari jako członek Akademii Kierowców włoskiej stajni.
Po kilku sezonach startów dla nieliczącej się w stawce Marussii, w sezonie 2015 Bianchi był typowany na jednego z kierowców teamu Sauber. Fakt ten nie został jednak potwierdzony do momentu jego feralnego wypadku w GP Japonii, w październiku poprzedniego roku.

Ferrari nigdy nie zapomniało jednak o swoim wychowanku. Wielokrotnie chwalony Bianchi był na oku szefów legendarnego teamu. Były prezes Luca di Montezemolo w wywiadzie dla włoskich mediów stwierdził nawet, że Ferrari planowało dla Francuza miejsce w składzie po odejściu Kimiego Raikkonena.

- Jules był jednym z nas, był członkiem rodziny Ferrari i kierowcą, którego wybraliśmy na przyszłość, w momencie gdy skończy się nasza współpraca z Kimim Raikkonenem - podkreślił na łamach Gazzetta dello Sport.

- Według naszych planów po pobycie w Marusii miał awansować do lepszego zespołu, aby dalej się rozwijać i być gotowym na wielki skok (do Ferrari - dop. red.). Planowaliśmy to od dawna, ale niestety los nie był łaskawy - dodał Montezemolo przed kamerami telewizji Sky Italia.

Kontrakt Kimiego Raikkonena z Ferrari wygasa z końcem obecnego sezonu. Zespół ma możliwość przedłużenia umowy, lecz wydaje się, że jego miejsce zajmie w przyszłym roku inny kierowca.

We wtorek pogrzeb Julesa Bianchiego

Piękny lob bramkarza. Niestety, to gol samobójczy (wideo)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×