Opóźnienia związane ze znalezieniem dostawcy silnika sprawiły, że Franz Tost musiał podjąć decyzję o pracy w fabryce przez trzy zmiany. - Procesy produkcyjne uległy modyfikacji. Pracownicy mają trzy zmiany, pracują siedem dni w tygodniu, 24 godziny na dobę, aby zdążyć na pierwsze testy - powiedział szef Scuderia Toro Rosso, które wraca do silników Ferrari.
- Naszym największym problemem są podwykonawcy, którzy zamykają swoje fabryki na dziesięć dni podczas przerwy świątecznej. Nigdy wcześniej nie pracowaliśmy w takim systemie. Jedynie zdarzyło się to przed samymi testami, ale trwało to zazwyczaj dwa dni - dodał w rozmowie z "Autosport".
Pierwsze testy F1 rozpoczną się 22 lutego w Barcelonie na torze Circuit de Catalunya.
W nowym sezonie Toro Rosso chce być wyżej od Red Bulla w "generalce". - Teoretycznie w kolejnym sezonie powinniśmy być przed Red Bullem. Silnik Ferrari ma 50-60 koni więcej - powiedział Carlos Sainz jr. hiszpańskim mediom.