Podczas piątkowych treningów Formuły 1 zazwyczaj niewiele się dzieje. Kierowcy przez półtorej godzinie realizują plan nakreślony przez zespół, przygotowując się do sobotnich kwalifikacji. Jednak w Malezji już po kilku minutach było gorąco, i to dosłownie.
Już po kilku minutach w alei serwisowej zrobiło się ogromne zamieszanie. Kevin Magnussen podjechał pod swoje stanowisko, a mechanicy zaczęli wpychać bolid do garażu. W tym momencie wybuchł pożar. Samochód stanął w ogniu, zapaliło się paliwo wyciekające za plecami kierowcy. Płomienie zaczynały już dotykać kasku, kiedy Duńczyk rozpoczął ewakuację.
#GPMalasia #FP1 Momento crítico durante los primeros minutos, se incendió el Renault de Magnussen! Vía @grandepremio pic.twitter.com/ckBINMZ427
— Fernando Tornello (@F1Tornello) 30 września 2016
Magnussenowi na szczęście nic się nie stało, chociaż cała akcja wyglądała dramatycznie. Mechanicy długo jeszcze gasili pożar, ponieważ spod pokrywy silnika cały czas ciekło paliwo.
Po całym zdarzeniu kierowca zwrócił uwagę, że gdyby przy jego kokpicie zamontowany był planowany przez FIA system Halo to nie wydostałby się z bolidu tak szybko.
- Prawdopodobnie trwałoby to dłużej. Pięć sekund w kokpicie to za długo, kiedy samochód stoi w ogniu. Tym razem na szczęście nie było dramatu, chociaż w telewizji wyglądało to dosyć drastycznie. Kiedy zespół powiedział mi o ogniu już czułem, że robi się gorąco - powiedział Magnussen.
ZOBACZ WIDEO: Tomasz Narkun przed KSW 36: trybuny popękają