W 1994 roku zginął Senna, a wypadek nadal jest owiany tajemnicą. Kto zniszczył czarną skrzynkę?

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski

- Byłem zszokowany, kiedy zdjąłem pokrywę z samochodu. Czarna skrzynka Williamsa uległa przesunięciu nad skrzynię biegów, o jakieś 180 mm od swej właściwej pozycji. Trzy z czterech jej gniazd były rozłączone lub zniszczone. Zabrałem ją do warsztatu, gdzie próbowałem ją podłączyć. Nie udało się - powiedział pod przysięgą.

Kto mówił prawdę? Do dzisiaj nie wiadomo.

"Coś za dużo tych przypadków"

Nie ma skrzynki, nie mamy twardych dowodów. Kolejną zagadką w całej historii jest film, który został nagrany przez kamerę umieszczoną na bolidzie Senny. Po raz pierwszy upublicznił go dziennikarz brazylijskiej stacji telewizyjnej Globo, Roberto Cabrini. Nagranie kończy się 1,4 s przed uderzeniem. Ten sam film - przynajmniej tak powinno być - przekazany włoskiemu sądowi jest dłuższy o pół sekundy.

- Skąd ta różnica? Czy ktoś stwierdził, że za dużo wyciął i nam przekazał dłuższą wersję? Ale czy całą? Czy też manipulowaną? - pytał na sali sądowej prokurator prowadzący śledztwo, Maurizio Passarini.

Pracownicy FOCA (firma mająca prawa do instalacji kamer na bolidach F1), którzy 1.05.1994 roku byli odpowiedzialni za realizację transmisji zgodnie zeznali, że około 10 sekund przed zderzeniem podjęto decyzję o przełączeniu widoku na inną kamerę (umieszczoną na pojeździe Ukyo Katayamy), bo "Senna prowadził i przed nim nic się nie działo". Ich zdaniem pechowo obsługa fizycznie przełączyła widok na niespełna sekundę przed zderzeniem. - To był przypadek - twierdzili.

- Coś za dużo tych przypadków - skomentował Passarini.

Prokurator twierdził do samego końca procesu, że całe nagranie istnieje, a jego ujawnienie dowiodłoby jego tezy.

Jakiej? Passarini od początku twierdził, iż bezpośrednią przyczyną wypadku było pęknięcie drążka kierowniczego. - A to nie jest na rękę ludziom z otoczenia Senny - grzmiał na sali sądowej.

Czemu szefowie Williamsa, ale też i całej F1 mieliby się obawiać udowodnienia takiej tezy? Przechodzimy do kolejnych spekulacji i plotek.

Kierownica została w rękach Senny?

Podobno tuż przed feralnym weekendem na torze Imola Senna poprosił swoich mechaników (Patricka Heada oraz Adriana Neweya) o skrócenie drążka kierowniczego. Chciał w ten sposób poprawić komfort prowadzenia bolidu. - Zaufajcie, osiągnę jeszcze lepszy wynik - miał powiedzieć.

Inżynierowie skrócili drążek, ale najprawdopodobniej z powodu braku czasu zrobili to prowizorycznie. Wycięto fragment ze środka i zastąpiono go innym, o mniejszej średnicy. Do wypadku mogło dojść właśnie dlatego, że tak zmodyfikowany drążek po prostu się urwał. A na nagraniu wideo, którego wedle FOCA nie ma, być może było widać jak na dłoni tę usterkę. Senna najprawdopodobniej nie był w stanie w ogóle skręcić bolidem. Bo kierownica po prostu się oderwała! Została mu w rękach.

Wielu obserwatorów zwraca uwagę jeszcze na jedną ważną przyczynę. Być może nie bezpośrednią, ale ważną. Po wypadkach Barrichello oraz Ratzenbergera Senna zamknął się w sobie. Smutny, zmęczony psychicznie, załamany. Niby nic dziwnego, przecież jego kolega z toru zmarł, a drugi otarł się o śmierć, ale jego najbliżsi współpracownicy nigdy nie widzieli go w takim stanie.

Pokazuje to również film, który nagrano tuż przed startem. Po zajęciu miejsca na pole position zdjął kask i balaklawę. Nigdy wcześniej tego nie robił!

- Po jego zachowaniu widać było bardzo wyraźnie, że nie chciał się ścigać. Nie myślał, że jedzie po śmierć, naprawdę sądził, że wygra wyścig, po prostu chciał się z tym szybko uporać i pojechać do domu. Myślami był gdzie indziej, daleko od miejsca, w jakim się znajdował - powiedziała już po wypadku asystentka Senny, Betise Assumpcao. *** - Co to jest? - przekrwione oczy Adriane Galisteu nagle się ożywiły. - Pani partner miał to schowane w rękawie kombinezonu podczas wypadku - jeden z oficjeli ubranych w garnitur od Armaniego podał jej małą paczkę. Uroczystość pogrzebowa powoli dobiegała końca, goście powoli odjeżdżali. Adriana od kilku dni nie do końca wiedziała, co się dzieje. Była w szoku. Przecież mieli plany, chcieli z Ayrtonem założyć rodzinę, mieć dwójkę dzieci, wybudować przytulny dom... Wzięła paczkę, wsiadła do limuzyny i nie czekając rozerwała papier. Jej oczom ukazała się dziwna tuba w kolorach: białym i czerwonym. Rozwinęła płótno. - To flaga Austrii - powiedział kierowca, który w lusterku obserwował zachowanie kobiety. - A czy ten kierowca, który rozbił się dzień przed Ayrtonem... - zaczęła. - ... Roland Ratzenberger - dopowiedział mężczyzna. - No właśnie. Nie był Austriakiem? - Był. Samochód wypełnił przeraźliwy krzyk Adriane. Krzyk rozpaczy.

***

Marek Bobakowski



Chcesz przeczytać wcześniejsze odcinki Poniedziałkowego deja vu - kliknij TUTAJ >> 

Czy Ayrton Senna to najwybitniejszy kierowca w całej historii Formuły 1?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×