Grand Prix San Marino na Imoli z 1994 roku tragicznie zapisało się w historii Formuły 1. Podczas niedzielnego wyścigu wskutek wypadku życie stracił Ayrton Senna. Wielki kierowca, trzykrotny mistrz świata F1, jedna z legend tego sportu. Ogromna tragedia Brazylijczyka sprawiła, że wielu kibiców nie jest świadomych tego, że dzień wcześniej na tym samym torze doszło do równie fatalnego wypadku...
Roland Ratzenberger był rówieśnikiem Senny. Obaj urodzili się w 1960 roku. Tyle, że przy wielu okazjach Austriak próbował się odmładzać. Jako datę urodzenia podawał rok 1962, bo dzięki młodszemu wiekowi chciał zachęcać sponsorów do współpracy. Austriacki kierowca otrzymał nieco mniej talentu. Nie mógł też liczyć na wsparcie zamożnej rodziny jak Senna. Dopiero w wieku 23 lat zaczął rywalizację w niemieckiej Formule Ford. W tym okresie jego rówieśnik z Brazylii miał już na swoim koncie pierwsze sukcesy w wyścigach w Wielkiej Brytanii.
Jego droga do F1 była niezwykle długa i wyboista. Startował w brytyjskiej Formule Ford, następnie Formule 3 czy też Formule 3000. Pojawiał się też w wyścigach BTCC, WTCC i 24h Le Mans. W poszukiwaniu startów udał się nawet do Japonii, gdzie na początku lat 90. ścigał się tamtejszymi prototypami. Nie wygrywał, nie zdobywał tytułu w tych seriach, ale równocześnie pokazywał, że jest w stanie szybko jechać każdym typem pojazdu. To pomogło mu zrealizować marzenie o F1, bo przed sezonem 1994 z pięcioletnim kontraktem zgłosiła się do niego ekipa Simtek.
W królowej motorsportu było mu dane wystąpić tylko w trzech Grand Prix. W Brazylii nie zakwalifikował się do wyścigu, w Japonii pomogła mu znajomość z toru i zajął jedenaste miejsce. W San Marino... 30 kwietnia, podczas kwalifikacji, rozbił swój samochód. Na wcześniejszym okrążeniu Roland Ratzenberger uszkodził przednie skrzydło, ale nie zdecydował się wjechać do boksów. Kontynuował jazdę, bo chciał uzyskać jak najlepsze pole startowe. Wysoka prędkość i duża siła docisku na prostej doprowadziły do złamania się skrzydła. Austriak nie był w stanie prawidłowo wjechać w zakręt Villeneuve'a i uderzył w ścianę przy prędkości 314,9 km/h.
ZOBACZ WIDEO Tego nie uczą na kursach prawa jazdy. Zobacz, jak sobie radzić w kryzysowych sytuacjach na drodze
33-latek został zabrany do szpitala Maggiore w Bolonii, gdzie lekarze stwierdzili zgon. Jako przyczynę podano złamanie podstawy czaszki. Dla świata F1 był to szok. Po dwunastu latach ponownie doszło w niej do śmiertelnego wypadku - w 1982 roku życie stracił Riccardo Paletti na torze w Kanadzie.
Bernie Ecclestone namówił ekipę Ratzenbergera, aby wystąpiła w niedzielnym wyścigu, w ten sposób oddając hołd Austriakowi. Jego pole startowe było puste, zaś jego kolega z ekipy David Brabham wycofał się z rywalizacji po przejechaniu 27 okrążeń. Chwilę później na Imoli doszło do kolejnego fatalnego wypadku - tym razem Ayrtona Senny. Niewielu kibiców jednak wie, że w samochodzie Brazylijczyka znajdowała się wtedy flaga Austrii. Senna znalazł ją we wraku maszyny Ratzenbergera i zabrał ze sobą. Chciał ją wyciągnąć, wjeżdżając na metę, chciał oddać cześć swojemu koledze z toru.
Śmiertelny wypadek Senny sprawił, że o tragicznych losach Ratzenbergera pamięta niewielu. Obu kierowcom oddano część podczas kolejnego wyścigu w Monako, gdzie pierwsze dwa pola startowe były puste. Dodatkowo pomalowano je w barwy flagi Austrii i Brazylii. Uwaga mediów była jednak skupiona na tragedii Brazylijczyka. Z oficjeli na pogrzebie Ratzenbergera pojawił się tylko Max Mosley, ówczesny prezydent FIA. - Świat zapomniał o Rolandzie, dlatego pojechałem na jego pogrzeb. Wszyscy myśleli wtedy o Sennie, byli na jego pogrzebie. Pomyślałem, że to ważne, aby ktoś tam reprezentował świat F1. Ayrton miał krótkie, ale zdumiewające życie. Roland w końcu dotarł do F1, ale nie otrzymał czasu, by się tym wystarczająco nacieszyć - mówił po latach w wywiadzie. Z kierowców na ceremonii pogrzebowej pojawili się jedynie Johnny Herbert, Heinz-Harald Frentzen oraz Austriacy Karl Wendlinger i Gerhard Berger.
Śmierć Ratzenbergera i Senny nie poszła jednak na marne - kierowcy doprowadzili do reformy swojego stowarzyszenia Grand Prix Driver's Association. Zaczęło ono naciskać na zmiany w F1 poprawiające bezpieczeństwo. Pierwszymi dyrektorami stowarzyszenia po zmianach zostali Gerhard Berger oraz Michael Schumacher.