Słabe wyniki Jolyona Palmera w tym sezonie Formuły 1 sprawiły, że brytyjski kierowca znalazł się pod ogromną presją. 26-latek nie zdobył w tym roku ani jednego punktu i coraz częściej można usłyszeć pogłoski, że straci miejsce w zespole Renault. Tym bardziej, że ekipa z Enstone celuje w piąte miejsce w klasyfikacji generalnej konstruktorów i nie może sobie pozwolić na kolejne wpadki.
Przed paroma dniami Cyril Abiteboul zapewniał, że Palmer zachowa miejsce w składzie Renault do końca sezonu. Jednak coraz więcej ekspertów powątpiewa w słowa dyrektora wykonawczego.
- Jolyon Palmer nie wybrał najlepszego momentu, aby mieć dwie najgorsze sesje treningowe w tym sezonie. Dwa wielkie wypadki. Najpierw uderzenie w krawężniki w zakręcie czwartym i rozwalenie przedniego skrzydła i podłogi. Potem słabo wyglądający wyjazd poza tor w drugiej sesji. Przez niego mechanicy mieli sporo pracy - analizuje Andrew Benson, ekspert stacji BBC.
Brytyjski dziennikarz nie ukrywa, że Palmerowi coraz trudniej ukryć frustrację. Najlepiej było to widać po zakończeniu piątkowego treningu. - Palmer miał czerwoną twarz ze złości. Musiał zaliczyć "spacer wstydu" do alei serwisowej przy pełnym zainteresowaniu kamer i kibiców - dodał.
Równocześnie Benson wyczekuje kolejnych testów Roberta Kubicy za kierownicą Renault. Brytyjczyk jest przekonany, że dobry wynik Polaka na Hungaroringu może przekreślić przyszłość Palmera we francuskim teamie. - Testy Kubicy odbędą się w środę. Renault jest na ostatnim etapie oceny, czy powrót Polaka do F1 po sześciu latach przerwy jest możliwy. Palmer w tym momencie na pewno sobie nie pomaga. Nie daje zespołowi żadnych argumentów, aby go zostawić na dalszą część sezonu i nie zastąpić kimś innym. Nawet jeśli nie przez Kubicę, to przez innego kierowcę - podsumował Benson.
ZOBACZ WIDEO Reklamodawcy mogą płacić fortunę Lewandowskiemu