Brendon Hartley wciąż bez ważnej umowy na sezon 2018
Nieoczekiwany debiutant w Formule 1, Brendon Hartley, w dalszym ciągu nie został oficjalnie potwierdzony jako kierowca Toro Rosso w przyszłorocznej kampanii MŚ. Nowozelandczyk występuje w zespole od wyścigu w USA.
Obaj zawodnicy pod koniec października zostali zapewnieni, że zachowają swoje posady do ostatniego wyścigu sezonu w Abu Zabi. Szef teamu Franz Tost zasugerował zaś, że duet Gasly-Hartley pozostanie w obsadzie także w przyszłym roku. - Chcemy sprawdzić ich obu, ponieważ istnieje duże prawdopodobieństwo, że to będą nasi kierowcy w sezonie 2018 - powiedział Tost.
Zdaniem francuskich mediów Pierre Gasly może już od jakiegoś czasu cieszyć się umową na starty w kolejnym sezonie mistrzostw świata. Podobnie sugerowano w kontekście Hartleya, czemu zaprzeczył ojciec kierowcy z Nowej Zelandii. - Gdy wszyscy dowiemy się wreszcie jakie są plany, wówczas nastąpi oficjalne ich ogłoszenie - oznajmił Bryan Hartley. - Wybieram się do Abu Zabi i mam nadzieję, że do tego czasu wszystko zostanie wyjaśnione. Na tę chwilę są to tylko rozmowy - dodał.
28-letni Brendon Hartley otrzymał niespodziewaną szansę od Red Bulla w swoim młodzieżowym zespole w tak późnym wieku. Nowozelandczyk kilka lat wcześniej został skreślony w drodze do Formuły 1 i rozpoczął swoją karierę w prototypach, gdzie wywalczył tytuł mistrza świata WEC oraz wygrał 24-godzinny wyścig w Le Mans. W ten sposób ponownie zwrócił na siebie uwagę austriackiego koncernu.
ZOBACZ WIDEO Rafał Wolski: Liczę na kolejne powołania