Haas F1 Team może być pod "presją" Ferrari, które w amerykańskim zespole chce umieścić jednego ze swoich juniorów. Miałby nim być Antonio Giovinazzi. Swoją posadę miałby z kolei stracić Kevin Magnussen. Duńczyk nie przejmuje się jednak tymi doniesieniami.
- Już od pewnego czasu nie śledzę mediów społecznościowych. Bardzo mi to pomogło. Nie obchodzi mnie to, co ludzie o mnie mówią. Jeżeli są jakieś negatywy, to i tak nie przejmuję się tym. Wiadomo, iż celem nie jest bycie niepopularnym, ale żeby osiągnąć wynik czasami trzeba rozpychać się łokciami - powiedział Magnussen.
W tym sezonie kierowca Haas krytykowany jest za zbyt agresywną jazdę. - Dla mnie liczą się wyniki, nie popularność wśród kierowców. W tym sezonie otrzymałem jedną karę, więc chyba nie jest tak źle? W padoku mam przyjaciół, ale nie wśród kierowców. Zresztą i tak nie udałoby mi się zaprzyjaźnić z którymś z rywali - zakończył Duńczyk.
Na jeden wyścig przed końcem sezonu 2017, Magnussen zajmuje 14. lokatę w klasyfikacji generalnej z 19 punktami na koncie.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: polski siatkarz zaskoczył rywali w LM. "Szalony finisz!"