Wyniki wcześniejszych sesji treningowych sugerowały, że Williams będzie mieć spore problemy z awansem do Q2. Już na początku kwalifikacji inżynierowie Toro Rosso ostrzegali Pierre'a Gasly'ego, by uważał na kierowców ekipy z Grove, bo są oni najwolniejsi w stawce i mogą mu zepsuć okrążenie kwalifikacyjne.
Q1 pokazało, że rywale mieli rację. Lance Stroll i Siergiej Sirotkin zameldowali się na szarym końcu stawki. Kanadyjczyk nie popisał się w końcówce tej fazy czasówki, gdy wyleciał z toru. Jego samochód podbiło na krawężnikach, a twarde lądowanie uszkodziło podłogę w modelu FW41. Ucierpiał też bark 19-latka, na którego ból uskarżał się chwilę po tym incydencie.
- Na początku kwalifikacji był korek na torze, do tego popełniłem małe błędy. To kosztowało mnie kilka dziesiątych sekundy. Niestety, jesteśmy bardzo, bardzo daleko za pozostałymi zespołami. Nawet jeśli wykonalibyśmy idealne okrążenie, poprawili się o 0,6-0,7 s., to bylibyśmy na końcu stawki - powiedział po kwalifikacjach sfrustrowany Stroll.
Kierowca Williamsa w rozmowie z kanadyjskimi mediami był niezwykle szczery. Przyznał, że jego zespół jeszcze przed rozpoczęciem zmagań o pole position miał świadomość, że zakończy je na końcu stawki.
- Spodziewaliśmy się, że będziemy dwoma najwolniejszymi samochodami w kwalifikacjach. I tak też było - dodał Stroll.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Polska - Kolumbia. Kazań gotowy na przyjazd Polaków. Zachwyca efektownymi muralami