Toro Rosso ciągle ma jedno wolne miejsce na sezon 2019 i nie zamierza się spieszyć z ogłoszeniem swojego składu. Kierownictwo Red Bulla, które ma wpływ na obsadę foteli w swojej satelickiej ekipie, zdradziło, że może poczekać z kontraktem drugiego kierowcy nawet do końca roku. Wynika to z faktu, że na rynku brakuje ciekawych opcji.
Jednym z nowych pomysłów "czerwonych byków" jest danie szansy Alexanderowi Albonowi. To młody Brytyjczyk, który ma tajskie korzenie. 22-latek ściga się obecnie w Formule 2, gdzie zajmuje drugie miejsce w klasyfikacji generalnej mistrzostw. Ma na swoim koncie więcej punktów niż chociażby Lando Norris, który w sezonie 2019 otrzyma szansę jazdy w F1 w barwach McLarena.
Albon w przeszłości był już wspierany przez otoczenie Red Bull Racing, a według informacji "Auto Bilda", w tym roku szansę dał mu Mercedes. Niemcy dostrzegli talent tkwiący w Brytyjczyku i zaprosili go do swojej fabryki, gdzie miał okazję pracować w symulatorze.
Informacje o zainteresowaniu Albonem zbiegają się w czasie z wypowiedzią Helmuta Marko. Doradca Red Bulla ds. motorsportu podczas ostatniego weekendu wyścigowego w Japonii zasugerował, że zmalały szanse Pascala Wehrleina na angaż w zespole z Faenzy. - Lista chętnych do Toro jest bardzo długa, a jeśli posegregujemy ją w kolejności alfabetycznej, to nazwisko Wehrleina będzie bardzo daleko - rzucił Austriak.
Tymczasem na przedłużenie kontraktu z obecnym pracodawcą ciągle liczy Brendon Hartley. Nowozelandczyk pokazał się z dobrej strony podczas ostatniego Grand Prix Japonii. - Może wyniki tego nie pokazują, ale wiem, że jestem mocniejszy z wyścigu na wyścig. Skupiam się na swojej robocie, dawaniu z siebie wszystkiego w każdym Grand Prix i mam nadzieję, że będę w F1 w przyszłym roku - powiedział Hartley.
ZOBACZ WIDEO Szalony Rajd Polski. Losy tytułu rozstrzygnęły się na mecie ostatniego odcinka