Hamilton nie zamierza pomagać Bottasowi. "Wątpię, by chciał takiej sytuacji"

Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Lewis Hamilton i Valtteri Bottas (po prawej)
Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Lewis Hamilton i Valtteri Bottas (po prawej)

Lewis Hamilton zapewniał, że gdy tylko zagwarantuje sobie tytuł mistrzowski, będzie w stanie oddać zwycięstwo w wyścigu Valtteriemu Bottasowi. Sytuacja uległa jednak zmianie. - Wątpię, aby tego potrzebował - powiedział Hamilton.

W wyścigu o Grand Prix Rosji Valtteri Bottas znajdował się na prowadzeniu, ale w połowie dystansu otrzymał od zespołu polecenie, by przepuścić Lewisa Hamiltona. Decyzja Mercedesa wyraźnie nie spodobała się Finowi, ale zastosował się on do team orders. Później Hamilton zapewniał, że gdy już będą jasne losy tytułu mistrzowskiego, może w podobny sposób oddać wygraną Bottasowi.

Hamilton mistrzostwo zgarnął w Meksyku, więc nadchodzące Grand Prix Brazylii jest pierwszym wyścigiem, w którym Brytyjczyk może pomóc swojemu młodszemu koledze z zespołu. To o tyle ważne, że Bottas ciągle walczy o trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej kierowców.

- W zespole nie mamy takiego planu, by oddać wygraną Valtteriemu. Nie pytałem o to Valtteriego, ale wątpię, by chciał takiej sytuacji, by chciał wygrać wyścig w ten sposób. Nie zyskałby zbyt wielu zasług na takim manewrze. Myślę, że Valtteriego stać na to, aby sam wywalczył sobie zwycięstwo w wyścigu - powiedział Hamilton.

Fin w późniejszej rozmowie potwierdził słowa Hamiltona. - Zdecydowanie nie chciałbym wygrać wyścigu w taki sposób, że ktoś mnie przepuści. Chcę zwyciężyć w normalny sposób - stwierdził 29-latek.

Bottas nie ukrywa jednak, że rozstrzygnięcie losów tytułu sprawiło, że jest pozytywnie nastawiony do rywalizacji na Interlagos. - Przybyłem do Brazylii ze świadomością, że zwycięstwo jest możliwe, a to dobre uczucie. Sądzę, że wszyscy wokół wiecie jaki jest mój cel na ten weekend. Jednak to zależy wyłącznie ode mnie, zobaczymy czy będę w stanie walczyć o wygraną - podsumował.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Oj Jana, Jana...

Źródło artykułu: