F1. Jarosław Wierczuk o GP Chin: To już dominacja Mercedesa (komentarz)

Czy rewelacyjna szybkość Włochów w Bahrajnie była przypadkiem? Czy właściwy rozkład sił poznaliśmy już w Australii? To między innymi na te pytania miało odpowiedzieć Grand Prix Chin.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Lewis Hamilton Getty Images / Peter J. Fox / Na zdjęciu: Lewis Hamilton
F1x1000 i wszystkie oczy zwrócone na Ferrari! Presja była duża. Pomimo realnej przewagi czerwonych bolidów w Bahrajnie dwa pierwsze wyścigi padły łupem srebrnych strzał, a trzeci triumf z rzędu oznaczałby co najmniej początek dominacji. Odpowiedź Ferrari była więc bardzo oczekiwana.

Najbardziej jednoznaczna przewaga Ferrari to czysta prędkość. Na licznych prostych w Bahrajnie było to więcej niż zauważalne. W sensie jednak właściwości jezdnych czy nawet aerodynamiki moim zdaniem bardziej można mówić o stracie Ferrari niż przewadze nad Mercedesem. W Chinach pomimo jednej bardzo długiej prostej wymagania w skali pełnego okrążenia są już jednak inne. Efekt? Po raz 59-ty cały przedni rząd należał do bolidów Mercedesa.

Śmiem twierdzić, że to już dominacja. Znów dominacja. Różnica nie jest duża, ale jest w tym trochę efektu deja vu. Rok temu przecież Ferrari również zaczynało z bardzo konkurencyjnym bolidem. Jednak często drobne problemy, przypadkowe błędy zmieniały końcowy obraz wyścigu i mistrzostw. Nie inaczej było w trakcie chińskich kwalifikacji. Strategia teamu w Q3 nosiła wyraźne znamiona chaosu. Samochody wypuszczono zbyt późno, przez co Vettel miał spore problemy z wykonaniem optymalnego okrążenia i znalezieniem "spokojnego" miejsca na torze.

ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 102. Maciej Wisławski: Z Hołowczycem byliśmy jak ogień i woda. To był idealny duet

Takich wpadek jest więcej. To tylko drobny przykład, ale właśnie do tego sprowadza się różnica między Ferrari, a Mercedesem - ogólny poziom perfekcji, eliminacja potencjalnych błędów do absolutnego minimum. To właśnie z takim nastawieniem musi się zmierzyć zespół z Maranello, aby być w stanie w końcu powiedzieć -"walczymy o mistrzostwo".

Technologicznie jednak problem z Ferrari paradoksalnie związany jest z nadwyżką szybkości na prostej, o której wspomniałem w odniesieniu do Bahrajnu. Jeżeli tą super prędkość zderzymy z deficytem w zakrętach, szczególnie szybkich zakrętach to odpowiedź nasuwa się sama – braki w aerodynamice. Ferrari nie tyle wygrywa silnikowo z Mercedesem co jest po prostu zbyt szybkie na prostej tracąc proporcjonalnie w sektorach aerodynamicznych.

Czytaj także:
- Robert Kubica podsumował GP Chin. "Mało jest rzeczy pozytywnych"
- Po wyścigu w Szanghaju głośno o zgrzycie w Ferrari

Mam wrażenie, że trochę zbyt późno zorientowali się, iż podział priorytetów nie stanowi idealnej harmonii. Zbyt późno, ponieważ już powinni dysponować alternatywnymi częściami, a choćby nowe przednie skrzydło wraz z lekką rewizją aerodynamiczną zapowiadane jest dopiero na Barcelonę. Specyficznym szczegółem w wynikach kwalifikacji było idealne przyporządkowanie miejsc w pierwszej dziesiątce odpowiadające bieżącej formie teamów. Mercedes, Ferrari, Red Bull, Renault, Haas – właśnie taki jest aktualny porządek.

W niedzielę los zwycięzcy w dużej mierze determinował start. W Chinach wyprzedza się ciężko, dużo trudniej niż w Bahrajnie, a start Bottasa z pole position był słaby. Zamieszanie zwiększył trochę Vettel. Miał szansę wyprzedzić Bottasa, ale nie mając miejsca w pierwszym zakręcie stracił pozycję na rzecz kolegi z zespołu Leclerca.
Konsekwencją były częste rozmowy radiowe na linii Vettel – Ferrari. Leclerc bowiem wyraźnie tracił w stosunku do Bottasa. Jeszcze na 8-ym okrążeniu Sebastian był w strefie DRS Charlesa. Niemiec oczywiście domagał się zamiany miejsc, czego się doczekał na 11-ym okrążeniu przy otwartej dezaprobacie Leclerca. Muszę przyznać, że moja sympatia jest w tym przypadku po stronie kierowcy z Monako. Takie podejście teamu przeczy w pewnym sensie pryncypiom sportu, a w przypadku Ferrari jest to już pewna tradycja.

Dla obrony Vettela należy dodać, iż Niemiec jadąc za drugim Ferrari wyraźnie bardziej obciążał swoje opony zmniejszając szanse na skuteczną pogoń za Mercedesami. To co jednak kluczowe to kolejny w tym sezonie, podwójny sukces Mercedesa. Warto zauważyć, że strata Ferrari, na przykład Vettela w stosunku do Bottasa nie była pod koniec wyścigu duża. To nie jest przepaść tak jak kiedyś, ale czyste wyniki mówią same za siebie. Niezaprzeczalnie mamy kolejną fazę dominacji Mercedesa.

Oderwijmy się jednak na chwilę od bieżących rozgrywek. 1000 wyścigów minęło jak 1 dzień parafrazując Rosiewicza. To kawał historii i w moim przekonaniu nierozerwalny element dorobku XX wieku. W tym czasie zmieniło się niemal wszystko, F1 jest nieporównanie szybsza, a zarazem wielokrotnie bardziej bezpieczna niż choćby 20 lat temu.

Czy mogłaby być szybsza? Czy mogłaby być bardziej wymagająca w stosunku do kierowcy? Na pewno, jak pokazuje choćby niedawny projekt Porsche bazujący na samochodzie serii WEC. Jednak jakby nie zważając na krytykę i przepychanki o podłożu czy to politycznym czy finansowym Formuła 1 od Fangio i Clarka po Hamiltona i Schumachera była i jest nie tylko najszybszą kategorią samochodową, ale przede wszystkim poligonem doświadczalnym dla przemysłu i kluczowym bodźcem stymulującym rozwój technologii.

Takiej konkurencji, takiego tempa rozwoju jak w F1 nie spotkamy w wielu miejscach. Ta konkurencja ma zdecydowanie szerszy wymiar niż miejsce w kokpicie. Równie zdeterminowani są inżynierowie, projektanci, mechanicy obsługujący pit stop, szefowie marketingu czy dyrektorzy finansowi. I właśnie to, moim zdaniem jest esencją F1. To jest po prostu wyścig. Ciągły i konsekwentny od 1000 Grand Prix.

Strona fundacji Wierczuk Race Promotion
Profil Fundacji Wierczuk Race Promotion na Facebooku

Czy Mercedes Grand Prix wygra klasyfikację konstruktorów w sezonie 2019?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×