"Niszczą wiele rodzin". Personel F1 ma dość

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: start do sprintu kwalifikacyjnego F1
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: start do sprintu kwalifikacyjnego F1

Końcówka sezonu 2021 w F1 będzie szalona. Siedem wyścigów w ledwie 63 dni. Do tego w różnych częściach świata. Z tego względu w padoku się gotuje. Personel F1 ma dość ciągłych podróży i życia na walizkach.

Od kilku lat jesteśmy świadkami wydłużania kalendarza Formuły 1 o kolejne wyścigi. Szefowie F1 chcą bowiem zwiększyć swoje zyski i korzystają na tym, że państwa z Bliskiego Wschodu są gotowe płacić krocie za możliwość goszczenia najlepszych kierowców świata. Najnowsze dowody to Arabia Saudyjska i Katar, które zapłaciły ponad 60 mln dolarów za sezon obecności w F1.

Tegoroczna kampania finalnie liczyć będzie 22 wyścigi, choć miała być o jedną rundę dłuższa. Do końca sezonu, który zaplanowano na 12 grudnia w Abu Zabi, będziemy mieć tylko trzy wolne weekendy (17 października, 31 października i 28 listopada).

Aby zobrazować skalę problemu, wystarczy zrozumieć, że czeka nas siedem wyścigów w 63 dni. Zwłaszcza że większość z nich w państwach daleko oddalonych od Europy - takich jak USA, Meksyk, Brazylia, Katar czy Arabia Saudyjska. Ze względu na loty i przepisy antycovidowe, spora część personelu F1 w tym okresie w ogóle nie wróci do swoich rodzin na Starym Kontynencie.

"Niszczycie wiele rodzin"

Zachowanie Amerykanów z Liberty Media, do których od kilku lat należy Formuła 1, dosadnie komentuje Bernie Ecclestone. - Organizując taką liczbę wyścigów w tak krótkim okresie wściekasz nawet największych i najbardziej zagorzałych fanów tego sportu! - grzmi Brytyjczyk w "Blicku".

ZOBACZ WIDEO: Internauci przecierają oczy. Co zrobiła polska gwiazda?!

Ecclestone szefując F1 sam podpisywał kontrakty z nowymi państwami, które oferowały fortunę za prawa do organizacji wyścigów. Dzięki niemu w kalendarzu pojawiły się takie lokalizacje jak Bahrajn, Abu Zabi, Azerbejdżan czy Rosja. Jednak zdaniem 90-latka, przekroczony został punkt krytyczny.

- W ten sposób zmniejsza się zainteresowanie telewizją F1. Wystarczy 18 wyścigów. Niszczycie życie wielu rodzinom niepotrzebnym stresem, na dodatek rujnujecie ich zdrowie - dodaje Ecclestone.

Podobne obawy mają mieć szefowie zespołów F1, dla których obecny kalendarz stał się przeładowany. Szeregowi pracownicy zarabiają ledwie kilka tysięcy dolarów tygodniowo, a muszą pojawiać się na torach wcześniej i opuszczają je później, niż największe gwiazdy. Część z nich musi przygotować garaże i bolidy, inni spakować sprzęt po zakończeniu wyścigu.

Na dodatek w przyszłym roku sytuacja będzie jeszcze gorsza. Sezon 2022 ma się składać z 23 rund. Dokładnie tylu, ile w tym roku, gdyby nie problemy z pandemią COVID-19. - Jestem tego pewien, że kalendarz będzie miał 23 Grand Prix. Będziemy znów musieli się stosować do restrykcji covidowych w różnych państwach, ale Formuła 1 chce dać znak nadziei. Chcemy organizować wyścigi, aby ludzie mogli cieszyć się normalnością - stwierdził w Sky Sports Stefano Domenicali, szef F1.

Idealny kalendarz to 20 wyścigów

Jeszcze parę lat temu ekipy F1 cieszyły się z kolejnych wyścigów, bo to oznaczało dla nich dodatkowe zyski. W dobie limitu wydatków sytuacja wygląda inaczej, bo zespoły i tak nie mogą wydać więcej niż określono w regulaminie. W przypadku sezonu 2021 górny pułap wynosi 145 mln dolarów. Dlatego na rozrastającym się kalendarzu zarabia przede wszystkim Liberty Media.

- Z naszego punktu widzenia idealny kalendarz to 20 wyścigów - powiedział planetf1.com Andreas Seidl, szef McLarena.

Zdaniem zespołów, skoro chętnych do organizacji Grand Prix jest więcej niż miejsc, to problem można łatwo rozwiązać. - Wystarczy zrobić 15 wyścigów w formie stałego wydarzenia, a 5 kolejnych może mieć charakter tymczasowy. Gospodarzy tych rund można nawet zmienia co sezon, by odkrywać w ten sposób nowe rynki i docierać do nowych miejsc - ocenił Seidl.

Oficjalnie kalendarz sezonu 2022 nie został jeszcze przedstawiony, ale już teraz wiadomo, że jego zarys nie podoba się zespołom. Chociażby z tego względu, że w maju, gdy cyrk F1 jest w Europie, zaplanowano nagle podróż do USA. Tam odbędzie się pierwsze w historii GP Miami, po czym królowa motorsportu wróci na Stary Kontynent.

Ponadto zwiększona ma być liczba potrójnych Grand Prix, czyli wyścigów rozgrywanych przez trzy weekendy F1 z rzędu. W tym przypadku oznacza to dla personelu F1 brak kontaktu z bliskimi przez niemal miesiąc. - Powinniśmy unikać trzech Grand Prix z rzędu, aby zmniejszyć obciążenie personelu F1 - stwierdził Seidl. Jednak jego głos, jak i innych szefów zespołów nie jest dostrzegany przez Liberty Media.

Czytaj także:
"Rozmawiamy tak, jakby był martwy". Ferrari o Schumacherze
Nie stracił nadziei na miejsce w Alfie Romeo

Źródło artykułu: