F1: Grand Prix Chin. 1000. wyścig. Brutalny sport. 51 ofiar śmiertelnych na przestrzeni lat

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Grand Prix Chin to 1000. wyścig w historii Formuły 1. Na przestrzeni lat za kierownicą samochodu F1 w różnych okolicznościach zginęło 51 kierowców. Życie tracili najwięksi mistrzowie jak chociażby Gilles Villeneuve, Ronnie Peterson czy Ayrton Senna.

1
/ 7

51 ofiar śmiertelnych

Weekend wyścigowy w Chinach to celebracja 1000. wyścigu w historii Formuły 1. Pierwsze zawody królowej motorsportu odbyły się w roku 1950 na torze Silverstone. Od tego momentu poziom bezpieczeństwa w F1 mocno się poprawił.

W przeszłości organizatorzy nie zwracali uwagi na tak podstawowe kwestie jak słupy umieszczone tuż poza torem. Brakowało też odpowiednich stref bezpieczeństwa. - Gdy zaczynał się sezon, miałeś świadomość, że nie skończysz go w takim składzie, że ktoś zginie - opowiadał niedawno telewizji Sky Sports Bernie Ecclestone, wieloletni szef F1.

Łącznie przez niemal 70 lat za kierownicą samochodu F1 zginęło 51 kierowców. Do pierwszego śmiertelnego wypadku doszło już po dwóch latach od zainaugurowania serii (rok 1952). Do ostatniego w sezonie 2014.

2
/ 7

7 maja 1967 roku uczestniczył w wypadku w Monako. Trzy dni później zmarł w szpitalu. Pochodził w biednej rodziny. Jego bliscy przenieśli się do Włoch z Libii, która przed II wojną światową była włoską kolonią. Gdy miał 15 lat, zmarł jego ojciec i Bandini opuścił dom rodzinny.

Zarabiał na życie jako mechanik. Aż z czasem zaczął się ścigać, pożyczając samochody od swojego szefa. W swojej karierze wygrał m.in. słynny wyścig Mile Miglia. To otworzyło mu drogę do F1. Potencjał we Włochu dostrzegło Ferrari.

Nigdy nie zdobył tytułu mistrzowskiego. Gdy doszło do jego śmiertelnego wypadku, miał ledwie 31 lat. Jego siostra założyła fundację, która co roku przyznaje specjalną nagrodę wyróżniającym się kierowcom za "widoczne postępy w rozwoju sportowym i ducha walki okazywanego na torze". W roku 2008 otrzymał ją Robert Kubica.

3
/ 7

Jego losem zainteresowali się filmowcy. Zdążył wystartować w 123 wyścigach, z czego wygrał 10. Dwukrotnie zostawał wicemistrzem świata. Zginął wskutek obrażeń odniesionych w roku 1978 w Grand Prix Włoch. Zaraz po starcie w jego samochód uderzył James Hunt, co wywołało efekt domina.

Hunt dość szybko zdołał wyciągnąć Petersona z wraku maszyny. Szwed doznał jednak skomplikowanych obrażeń nóg i trafił do szpitala w Mediolanie. Wykazały one, że kość w prawej nodze ma 17 odłamków. Kierowca cały czas był przytomny i nawet rozmawiał z lekarzami na temat planowanej operacji.

Tyle że na operację nie zdecydowano się od razu. Miało do niej dość kolejnego dnia. W nocy szpik kostny z odłamków dostał się jednak do krwiobiegu Szweda, co wytworzyło u niego zatory w najważniejszych narządach - płucach, wątrobie i mózgu. Zmarł 11 września 1978 roku.

Zdaniem wielu ekspertów, gdyby otrzymał należytą pomoc, przeżyłby wypadek.

4
/ 7

- Gdyby ktoś zapytał mnie o trzy życzenia, byłyby następujące: być kierowcą wyścigowym, dostać się do Formuły 1 i jeździć dla Ferrari - powiedział niegdyś kanadyjski kierowca.

Wszystkie trzy podpunkty zrealizował. Jego kariera została jednak przerwane przedwcześnie wskutek wypadku, do którego doszło w belgijskim Zolder w roku 1982. Słynął z widowiskowej jazdy, ale z tego też powodu bardzo często rozbijał swoje samochody i nie dojeżdżał do mety.

Może właśnie z tego powodu Villeneuve zapisał się w historii jako najlepszy kierowca bez tytułu mistrzowskiego na koncie.

Kulisy jego śmiertelnego wypadku z 1982 roku były kuriozalne. Pod koniec wyścigu o Grand Prix San Marino na torze pojawił się samochód bezpieczeństwa. Villeneuve dostosował się do polecenia Ferrari i zwolnił. Nie zrobił tego jego zespołowy partner, Didier Pironi. Włoch w ten sposób odebrał wygraną Kanadyjczykowi.

W kolejnym Grand Prix kierowca z Kanady chciał za wszelką cenę udowodnić, że jest numerem jeden. W kwalifikacjach był jednak gorszy od Pironiego i na ostatnim okrążeniu chciał pobić wynik kolegi z Ferrari. Popełnił błąd i wyleciał z zakrętu, a jego samochód kilkukrotnie koziołkował.

5
/ 7

Pierwsza z ofiar tragicznego wypadku na Imoli w roku 1994. Austriak stracił życie podczas kwalifikacji, wypadł z toru w zakręcie Villeneuve i uderzył w betonową ścianę przy prędkości 314 km/h.

Wypadek spowodowany był awarią przedniego skrzydła, które uległo zniszczeniu na wcześniejszym okrążeniu, gdy Ratzenberger wyjechał poza tor.

Po fatalnym zdarzeniu kierowca trafił do szpitala w Bolonii, gdzie zmarł po siedmiu minutach. Jako oficjalną przyczynę zgonu podano złamanie podstawy czaszki.

6
/ 7

Wielki mistrz Formuły 1. W momencie śmierci miał na swoim koncie trzy tytuły mistrza świata i był autorem wielu rekordów. Wypadek w wyścigu o Grand Prix San Marino wydarzył się dzień po tym jak życie stracił Ratzerberger.

Brazylijczyk miał nawet w swoim samochodzie flagę Austrii, którą chciał wyciągnąć po osiągnięciu mety, oddając w ten sposób hołd zmarłemu koledze z toru.

Włosi przez wiele lat prowadzili śledztwo ws. przyczyn wypadku Senny. Sąd uznał, że kierowca Williamsa wypadł z toru wskutek awarii kolumny kierownicy, która została zmodyfikowana przed feralnym wyścigiem. Senna miał bowiem narzekać na sposób, w jaki prowadzi się jego samochód.

7
/ 7

Ostatni z kierowców, który stracił życie podczas weekendu wyścigowego F1. Do jego wypadku doszło 5 października 2014 roku w Grand Prix Japonii. Rywalizacja na torze Suzuka odbywała się w deszczu, a chwilę wcześniej z toru wypadł Adrian Sutil.

Mimo wywieszenia podwójnych żółtych flag, Bianchi nie zwolnił wystarczająco i stracił panowanie nad samochodem w miejscu, gdzie akurat dźwig zbierał z toru rozbity pojazd Sutila. Francuz uderzył głową w dźwig i doznał rozległych obrażeń głowy. Jego stan od początku określano jako krytyczny.

Przez kilka miesięcy znajdował się w śpiączce, po czym zmarł 17 lipca 2015 roku w klinice w Nicei.

ZOBACZ WIDEO: Andrzej Borowczyk: Orlen już wiele lat temu chciał kupić miejsce dla Kubicy w F1

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (0)