17 lat temu, w zimnej Moskwie. Jedyne futsalowe Euro Polaków
Lądowanie z problemami
Moskwy Biało-Czerwoni nie podbili, ale z Rosji zachowali głównie dobre wspomnienia. Pomimo tego, że początek pobytu w Moskwie był dosyć nieprzyjemny. Gdy samolot z naszą kadrą podchodził do lądowania na lotnisku Szeremietiewo, podczas wysuwania podwozia doszło do dekompresji. Roman Sowiński przypomniał, że niektórym członkom polskiej ekipy poleciała krew z nosa i uszu.
- Może i na zewnątrz było zimno, ale za to atmosfera była bardzo gorąca - śmieje się Krzysztof Kuchciak. - Wspominam ten czas bardzo fajnie. Jak już odpadliśmy z turnieju, to zostaliśmy jeszcze na kilka dni w Moskwie. Były wspólne "przesiadówki", wyjścia, spotkania z Chorwatami i Holendrami. Fajne klimaty. Na boisku rywalizacja, poza nim wręcz rodzinna atmosfera - dodaje.
U wodza rewolucji i... z legendami Bayernu
Roman Sowiński opowiada, co utkwiło mu w pamięci. - Wszystko było wielkie, jak to w Rosji. Największe, najszersze drogi. Masakrycznie wielkie hotele. Hala Łużniki - też bardzo wielka - mówi.
Obiekt znajdujący się w Kompleksie Sportowym Łużniki mógł pomieścić ponad 12 tysięcy kibiców, ale na większości meczów świecił pustkami. - Hala była dość wiekowa, było po niej widać komunizm. Nie wypełniała się po brzegi. Wielkiego zainteresowania mistrzostwami, może poza finałem, nie było - przyznaje Kuchciak.Będąc w Moskwie, Polacy musieli zaliczyć obowiązkowy punkt programu - wizytę na Placu Czerwonym i w Mauzoleum Lenina. - Poszliśmy zobaczyć wodza rewolucji. Proszono nas o zachowanie ciszy i nierobienie zdjęć - mówi Robert Walczak. Kadrowicze mieli w programie także inne atrakcje, odwiedzili jedno z muzeów. Poznali przy okazji… statystyki bezrobocia w Moskwie.
- Rosjanin, który był naszym opiekunem, chwalił się tym, że w granicach rejonu moskiewskiego w ogóle nie ma bezrobocia. Zrozumieliśmy to, gdy weszliśmy do muzeum. Przy każdym obrazie siedziała starsza pani, która go pilnowała. Nasz opiekun powiedział nam, że ludzie, którzy zostają zatrudnieni przy takich pracach, czują się w jakiś sposób dowartościowani. Nikt nie daje im pieniędzy za darmo - dodaje rzecznik prasowy futsalowej reprezentacji Polski z 2001 r.
Robert Walczak był w Moskwie świadkiem jeszcze jednej zaskakującej sceny. Od Piotra Wernera, przewodniczącego Komisji ds. piłki nożnej pięcioosobowej przy PZPN, który często występował w roli delegata UEFA, otrzymał wejściówkę VIP na mecz Ligi Mistrzów: Spartak Moskwa - Bayern Monachium. - Siedząc już w sektorze VIP-owskim, zauważyłem Karla-Heinza Rummenigge i Franza Beckenbauera, którzy posiadali stosowne zaproszenia, ale usiłowali dostać się na swoje miejsca bocznym wejściem. Zatrzymał ich rosyjski żołnierz, który kazał im udać się do głównego wejścia. Nie rozumieli, o co mu chodzi. Znam trochę język niemiecki, więc wystąpiłem w roli tłumacza. Pomogłem działaczom Bayernu trafić na ich miejsca. O ile Rummenigge zareagował na polecenie żołnierza ze spokojem, to pamiętam, że Franz Beckenbauer był bardzo naburmuszony - mówi nam Walczak.
Pamiętają o "Jaśku"
Uczestnicy moskiewskiego Euro długo mogliby opowiadać o tamtych wydarzeniach. Wspomnienia odżyły w grudniu ub. roku, gdy ekipa z 2001 r. spotkała się w Gliwicach, przy okazji organizowanych w tym mieście Mistrzostw Polski Domów Dziecka w futsalu.
Przyjechali prawie wszyscy, obowiązki zawodowe wykluczyły Krzysztofa Kuchciaka. Nie było także jednej osoby, której już nie ma wśród nas. - Ze świętej pamięci "Jaśkiem" nie możemy się już niestety zobaczyć - zawiesza głos Sowiński. Krzysztof Jasiński, jeden z najbardziej bramkostrzelnych zawodników w historii polskiego futsalu, w 2010 r. zginął w tragicznym wypadku. Miał 34 lata.
Różnie potoczyły się losy innych członków tamtej drużyny. Niektórzy nadal pracują w piłce. Andrzej Szłapa jest trenerem mistrza Polski i lidera ekstraklasy Rekordu Bielsko-Biała, Krzysztof Kuchciak komentuje mecze i organizuje turnieje, Tomasz Ciastko to trener I-ligowej Odry Opole. Z kolei Stanisław Kwiatkowski pracuje z młodymi piłkarzami Akademii Zagłębia Lubin. Uczy ich techniki, kreatywności na boisku, pozwala na fantazję.
- To fajny i zgrany kolektyw, co widać po 17 latach. Są niezmiennie przyjaźnie, jeden na drugiego może niejednokrotnie liczyć - kończy Roman Sowiński. - Gdy spotkaliśmy się grudniu, to impreza skończyła się wczesnym rankiem - uśmiecha się na koniec Robert Walczak.
Oglądaj NA ŻYWO mecze Fogo Futsal Ekstraklasy! (link sponsorowany)