Urodzony i mieszkający całe życie w Richmond w Kolumbii Brytyjskiej Sawada wszedł na hokejową ścieżkę na początku lat 2000 jako zawodnik juniorskiego zespołu Richmond Sockeyes.
Po czterech latach gry na poziomie akademickim dla Cornell University, w 2008 roku podpisał kontrakt z Dallas Stars, spędził też kilka sezonów w AHL, gdzie rozegrał prawie 300 spotkań jako zawodnik drużyn Texas Stars i St. John’s Ice Caps. W NHL zagrał w sumie tylko 11 spotkań w których zdobył 1 gola.
Od 2013 do 2015 grał w Europie, w fińskiej Tapparze, z którą zdobył srebrny medal Mistrzostw Finlandii, i brytyjskim Belfast Giants. Ostatni sezon zawodowej kariery rozegrał na taflach Ligi Azjatyckiej, w brawach japońskiego klubu Oji Eagles. W 2016 roku powiesił łyżwy na kołku.
Sawada dostał zawału serca, podczas hokejowego meczu towarzyskiego, który rozgrywał wraz z kolegami z jednostki. Niestety, zmarł pomimo natychmiastowej reanimacji. Osierocił dwie córki w wieku 9 i 6 lat. W mediach społecznościowych pojawiło się wiele kondolencyjnych wpisów. Troy Stecher z Calgary Flames, który również pochodzi z Richmond, napisał na Twitterze o załamującej informacji i podkreślił, że Sawada był idolem wielu lokalnych, młodych hokeistów.
Portal bc.ctvnews.ca przytacza wypowiedź Stephena, brata Raymonda.
- Wszyscy jesteśmy w strasznym szoku, nie możemy się pozbierać. To jakiś koszmar. Odczuwamy ogromną pustkę. Ray był w naszej społeczności bardzo lubiany i szanowany, udzielał się jako wolontariusz, pomagał komu tylko mógł. Wszystko w życiu robił na 110 procent. Był ogromnie dumny z tego, że był hokeistą, z tego, że pracował w straży i nie widział świata poza swoją rodziną.
Utworzono zbiórkę finansową dla wdowy i córek byłego hokeisty, na którą wpłacono już prawie ćwierć miliona dolarów, co tylko pokazuje jak ważnym ogniwem lokalnej społeczności był zmarły.
Kierownictwo juniorskiej drużyny Richmond Sockeyes planuje utworzyć stypendium imienia Raymonda Sawady a także zastrzec jego numer na koszulce.
- Pięć tygodni temu szykowaliśmy się do playoffów i zaprosiliśmy go, by pogadał z chłopcami, zmotywował ich do walki. Będziemy o nim zawsze pamiętać – mówi Doug Paterson, prezes klubu.
Agatha Rae
Czytaj także:
Polska ma kolejny nowy obiekt sportowy. Robi wrażenie
Rosja i Kazachstan znów będą współpracować. Po trzech latach przerwy