MŚ. Polacy nie przestraszyli się potęgi. Kolejny bój w Ostrawie

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Jarek Praszkiewicz  / Na zdjęciu: Krystian Dziubiński i Gavin Brindley
PAP / Jarek Praszkiewicz / Na zdjęciu: Krystian Dziubiński i Gavin Brindley
zdjęcie autora artykułu

Hokejowa reprezentacja Polski znów pokazała charakter na mistrzostwach świata elity. W piątkowy wieczór w Ostrawie Biało-Czerwoni przez pół godziny stawiali dzielny opór Amerykanom. Ostatecznie drużyna USA zwyciężyła 4:1.

Reprezentacja Polski zgromadziła po czterech meczach punkt i trudno było oczekiwać na poprawienie tego dorobku w starciu z potęgą zza Atlantyku. Amerykanie przystępowali do piątkowego spotkania z siedmioma punktami na koncie i bardzo potrzebowali kolejnych, aby zwiększyć swoje szanse na awans do fazy pucharowej.

Ale Biało-Czerwoni nie przestraszyli się wielkich gwiazd z NHL. Pierwsza tercja była kapitalna w wykonaniu naszych hokeistów, którzy byli skazywani na pożarcie. Polacy atakowali i bramkarz Trey Augustine został kilka razy poważnie sprawdzony.

W 3. minucie polscy kibice zgromadzeni w Ostravar Arenie byli w amoku. Gola zdobył Patryk Wronka, który wykorzystał wolną przestrzeń. 28-letni napastnik strzelił z nadgarstka w samo okienko amerykańskiej bramki. Niestety radość nie trwała długo, ponieważ analiza wideo wykazała, że wcześniej był spalony na niebieskiej. To trafienie nie mogło zostać uznane.

ZOBACZ WIDEO: Czerkawski po karierze miał mnóstwo zajęć. Teraz zdradza, kim jest dziś

Mimo tego Polacy poczuli się pewnie na lodzie. W premierowej odsłonie toczyła się wyrównana walka, w której obie ekipy miały swoje szanse. Amerykanie mieli nieznaczną przewagę w celnych strzałach (12-11). Po stronie polskiej rewelacyjnie bronił John Murray. Świetnie pomagali mu obrońcy, którzy w pierwszych 20 minutach uniknęli poważnych błędów. Tak naprawdę szkoda tylko, że nie udało się wykorzystać żadnego okresu gry w przewadze. W partii otwarcia były aż trzy takie okazje.

Brak goli w pierwszej tercji wyraźnie rozdrażnił Amerykanów. Na kolejne 20 minut wyjechali oni na lód z mocnym postanowieniem poprawy. Od pierwszego wznowienia wypracowali oni ogromną przewagę. Na bramkę Murraya sunęły kolejne ataki, ale nasz golkiper bronił bez zarzutu. W tej tercji reprezentanci USA oddali aż 25 celnych strzałów! Biało-Czerwoni mieli ich tylko pięć.

Polacy wytrzymali bez straconego gola przez pół godziny. Amerykanie przejęli krążek we własnej tercji i przeprowadzili zabójczą kontrę. Brady Tkachuk wypatrzył świetnie dojeżdżającego Michaela Kesselringa, który posłał "gumę" pod poprzeczkę. Po strzeleniu bramki reprezentanci USA dążyli do kolejnych trafień, ale "Jasiek Murarz" popisał się kilkoma świetnymi interwencjami.

W końcowej fazie drugiej tercji Amerykanie podwyższyli wynik. Znów przeprowadzili szybką akcję, stwarzając sobie przewagę. Na strzał zdecydował się Shane Pinto, a Brady Tkachuk dosłownie wjechał z krążkiem do bramki. Sędziowie jeszcze sprawdzali, czy gol został zdobyty prawidłowo. "Guma" jednak przekroczyła linię bramkową, zanim do siatki wpadł także Amerykanin.

Trzecia tercja również nie była łatwa dla Polaków. Widać było spadek sił i postępujące zmęczenie. Amerykanie cały czas świetnie jeździli na łyżwach i prezentowali swoje umiejętności. W 42. minucie zdobyli bramkę na 3:0. Tym razem jeden z nielicznych błędów popełnił Murray. Reprezentanci USA świetnie rozpracowali defensywę, a gola z bliska strzelił Cole Caufield.

Gdy zanosiło się na kolejne bramki dla Amerykanów, swoją szansę otrzymali Polacy. W 47. minucie Biało-Czerwoni wjechali do tercji rywali i świetnie rozegrali krążek. Na strzał błyskawicznie zdecydował się Grzegorz Pasiut i była to doskonałą decyzja. Augustine został pokonany, a polscy kibice w Ostravar Arenie mogli świętować gola dla Biało-Czerwonych.

Gol zdobyty przez Polaków był wielką nagrodą za wspaniałą walkę. Nie mógł jednak odmienić losów spotkania. Amerykanie ciągle naciskali i dążyli do podwyższenia rezultatu. W 50. minucie swoją druga bramkę strzelił Cole Caufield, który dobił krążek odbity wcześniej przez Murraya. Więcej goli już nie padło i spotkanie zakończyło się zwycięstwem reprezentacji USA 4:1.

Amerykanie oddali aż 57 celnych strzałów, a Polacy 21. Reprezentacja USA odniosła zasłużone zwycięstwo i zrobiła kolejny krok w kierunku ćwierćfinału. Natomiast Biało-Czerwoni doznali piątej porażki, ale cały czas mają realną szansę, aby się utrzymać w elicie.

Polska - USA 1:4 (0:0, 0:2, 1:2) 0:1 - Kesselring (Tkachuk, Vlasic) 31' 0:2 - Tkachuk (Pinto, Sanderson) 40' 0:3 - Caufield (Tkachuk) 42' 1:3 - Pasiut (Wronka, Kolusz) 47' 1:4 - Caufield (Tkachuk, Pinto) 50'

Polska: Murray - Wanacki, Kolusz; Wronka, Pasiut, Fraszko - Wajda, Kruczek; Urbanowicz, Dziubiński, Michalski - Górny, Dronia; Zygmunt, Paś, Krzysztof Maciaś - Kostek, Bryk; Łyszczarczyk, Wałęga, Krężołek.

USA: Augustine - Werenski, Jones; Gaudreau, Nelson, Boldy - Sanderson, Hughes; Tkachuk, Pinto, Caufield - Vlasic, Petry; Farabee, Hayes, Zegras - Kesselring, Leonard, Eyssimont, Kunin, Brindley.

Czytaj także: Reprezentant Polski szczery do bólu. "Problemem jest mentalność" Czy Polsat popełnił błąd z meczami Polaków? "Krótkotrwały przypadek"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty