Koniec tyskiego kompleksu? - relacja z meczu Comarch Cracovia - GKS Tychy

Cracovia jest w tym sezonie prawie nie do pokonania. Prawie - bo ostatnio regularnie przegrywała z GKS-em Tychy. Celem podopiecznych Rudolfa Rohačka na to spotkanie było więc pozbycie się tyskiego kompleksu.

Przemysław Urbański
Przemysław Urbański

Spotkanie rozpoczęło się bardzo niemrawo. Być może znaczenie miała tu stawka meczu a raczej jej brak bo Tyszanie już wcześniej zapewnili sobie bonus w ewentualnym spotkaniu z Cracovią. Tak czy owak oba zespoły przez pierwsze trzy minuty jeździły tylko po lodzie, a strzałów mieliśmy jak na lekarstwo. Pierwsi obudzili się gospodarze, którzy śmielej zaatakowali po tym jak na ławkę kar powędrował Tomasz Maćkowiak jednak silny strzał Martina Dudaša to było zdecydowanie za mało. Potem znowu mieliśmy chwilę bezładnego hokeja. Obie drużyny rozruszały się dopiero po dwóch akcjach Leszka Laszkiewicza w piątej minucie. Popularny Laszka najpierw sam próbował pokonać kąśliwym strzałem Przemysława Witka, w chwilę później posłał krążek wzdłuż bramki ale żadnemu z jego kolegów nie udało się wepchnąć gumy do bramki. W odpowiedzi Michał Woźnica uderza na bramkę Rafała Radziszewskiego jednak ani strzał ani dobitka nie sprawiły kłopotu bramkarzowi Pasów. Od tego momentu, na lodzie dominowali gospodarze. Sytuacja niewiele zmieniała się gdy od 8 minuty na ławce kar mogliśmy zobaczyć najpierw Daniela Laszkiewicza a kilka sekund później jego brata Leszka. GKS oddał tylko jeden strzał, którego autorem był Krzysztof Śmiełowski i to wszystko. Znacznie lepiej radzili sobie po drugiej stronie lodu gospodarze gdy grali już w pełnym składzie. W 10 minucie powinniśmy mieć 1:0 jednak Mikołaj Łopuski nie trafił w idealnie wyłożony krążek przez Leszka Laszkiewicza. Po chwili Igor Bondarevs próbował zaskoczyć Witka strzałem z niebieskiej. Zawodnicy gości odgryzali się szybkimi kontrami, które strzałem starał się kończyć Woźnica ale na szczęście dla Krakowian między słupkami pewnie bronił Radziszewski. W siedemnastej minucie wynik meczu otworzył Sebastian Biela który do bramki skierował gumę odbitą po strzale Leszka Laszkiewicza. Tercje kończy GKS dwoma strzałami z dystansu Michała Kotlorza i Tomaša Jakeša.

Ten kto spodziewał się, iż druga tercja będzie również niemrawa rozczarował się już po 14 sekundach. Od środka rozpoczęli goście. Krążek powędrował do Michała Garbacza ten wyłożył go Tomaszowi Proszkiewiczowi, który wpakował krążek w lewy górny róg bramki Pasów! Wyrównanie wyraźnie rozochociło zawodników GKS-u do dalszych ataków. Formę i refleks Radziszewskiego sprawdził Robin Bacul . Cracovia wyglądała jak bokser, który dostał kilka ciosów i nie jest w stanie złapać właściwy rytm. Udało się to dopiero po niespełna 5 minutach ale za to z jakim skutkiem! Z lewej strony krążek do tyłu wycofał Biela a z niebieskiej linii huknął jak z armaty Igor Bondarevs i Witek mógł jedynie sięgnąć do własnej siatki. Goście ruszyli do ataku i byli bliscy wyrównania. Najpierw strzał Tomaša Jakeša zablokowali obrońcy Pasów a przy dobitce po raz kolejny popisał się Radziszewski. W 28 minucie krążek w środkowej tercji przejął Łukasz Mejka i huknął bez namysłu. Do odbitego krążka doskoczył Tomasz Wołkowicz ale nie zdołał czysto uderzyć. Trzy minuty później sprytnie wyłuskał gumę Mikołaj Łopuski i ruszył w kierunku bramki Witka. Sytuację uratowali tyscy obrońcy, którzy zepchnęli zawodnika Cracovii, a jedynym efektem akcji była przesunięta bramka gości, która znalazła się tuz przy bandzie. Tyszanie nie bardzo wzięli sobie do serca to ostrzeżenie. Szczęście sprzyjało im jeszcze gdy Leszek Laszkiewicz opieczętował słupek ale dobitka Daniela Laszkiewicza pokazała, że w tym spotkaniu to Cracovia ma więcej do powiedzenia. Tym samym gospodarze prowadzili już 3:1 a kapitan Pasów sprawił sobie prezent z okazji 34 urodzin. Na ławkę kar powędrował Sławomir Krzak i gdy kibice zastanawiali się, czy odśpiewać solenizantowi gromkie sto lat czy też spokojnie usiąść, drugi z braci Laszkiewiczów pokonał Przemysława Witka z ostrego kąta i dokładnie po 38 sekundach na tablicy wyników widniało już 4:1. Ten wynik podrażnił zespół gości. Pod bramką Pasów co kilka sekund dochodziło do zamieszania. Najdogodniejszą sytuację zmarnował Łukasz Sokół który nie trafił w bramkę gdy próbował dobić strzał Proszkiewicza. Cracovia cofnęła się i zamiast spokojnie punktować rywala zaczęła faulować. Gdyby mecz toczył się o wyższą stawkę mogli zostać srodze ukarani jednak GKS nie zdołał wbić gola nawet grając w podwójnej przewadze. Ostatnie minuty drugiej tercji ozdobiła akcja Filipa Drzewieckiego i jeszcze ładniejsza obrona Witka.

Ostatnia tercja mogła w ogóle się nie odbyć. Trzy bramki przewagi skutecznie odebrały ochotę do gry gościom, a gospodarze nie bardzo chcieli już atakować. Skuteczniejszy w motywowaniu musiał być trener Comarch Cracovii Rudolf Rohaček bo Pasy rozpoczęły ze sporym animuszem i o mało David Musial nie zdobył piątego gola. Po trzech minutach strzałem w poprzeczkę odpowiedział Sławomir Krzak. Starał się jeszcze Sebastian Biela ale nic z tego nie wyszło. Z kronikarskiego obowiązku należy jeszcze odnotować silny strzał Bondarevsa i równie mocny co niecelny Proszkiewicza oraz nieumyślne staranowanie sędziego przez Garbocza. Jak powie później na pomeczowej konferencji trener Cracovii, w tym momencie dla obu drużyn najważniejsze było nie złapać kontuzji i doczekać do końcowej syreny. Docenić tutaj trzeba doping krakowskiej publiczności, która już na pół godziny przed rozpoczęciem spotkania rozpoczęła doping na trybunach i nie przestała aż do końca. To chyba jej zadedykować należy ostatnią bramkę w tym meczu. Aktywny Filip Drzewiecki zdołał podać do Michała Piotrowskiego. Napastnik Pasów wyjechał sam na sam z Przemysławem Witkiem, zrobił zwód i z metra wpakował krążek do bramki Tyszan.

Mecz zakończył się wynikiem 5:1, jednak trudno powiedzieć czy wynikało to z dobrej dyspozycji gospodarzy czy też ze słabszej motywacji zespołu gości, którzy chyba myślami byli już na spotkaniu z Wojasem Podhale Nowy Targ. Tak czy owak Pasy powinny cieszyć się z pierwszego zwycięstwa nad GKS na swoim lodowisku. Czy oba zespoły spotkają się jeszcze w tym sezonie?

Comarch Cracovia - GKS Tychy 5:1 (1:0, 3:1, 1:0)
1:0 - Sebastian Biela (Daniel Laszkiewicz, Leszek Laszkiewicz) 17'
1:1 - Tomasz Proszkiewicz ( Michał Garbocz, Sebastian Gonera) 21' 4/5
2:1 - Igor Bondarevs (Sebastian Biela) 25'
3:1 - Daniel Laszkiewicz (Leszek Laszkiewicz, Marian Csorich) 34'
4:1 - Leszek Laszkiewicz 34' 5/4
5:1 - Michał Piotrowski (Filip Drzewiecki, Sebastian Witowski) 59'

Składy:

Comarch Cracovia: Radziszewski (Rączka) - Csorich, Bondarevs, L. Laszkiewicz (2), Biela (2), D. Laszkiewicz (4) - Dudaš (2), Dulęba, Radwański, Musial (2), Łopuski - Noworyta, Wajda (2), Piotrowski (2), Witowski, Drzewiecki (4) - Guzik, Landowski, Bryła, Rutkowski, Kozak.

GKS Tychy: Witek (Sobecki) - Gonera (2), Śmiełowski, Proszkiewicz, Garbocz, Woźnica - Kotlorz, Jakeš (2), Wołkowicz, Krzak (2), Witecki - Mejka (2), Sokół (2), Bacul, Galant, Bagiński - Matla, Banachewicz, Maćkowiak (2), Matczak.

Kary: Comarch Cracovia - 20 min, GKS Tychy - 12 min.

Najlepszy zawodnik Cracovii: Daniel Laszkiewicz.

Najlepszy zawodnik GKS: Tomasz Proszkiewicz.

Najlepszy zawodnik meczu: Daniel Laszkiewicz.

Widzów: 1500.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×