Osoby zajmujące się realizacją muzyczną meczów w Tychach z reguły nie mają litości dla hokeistów gości. Gdy któryś z nich dostanie karę, z głośników słychać beczenie baranów i głośny śmiech - znany motyw z filmu Pulp Fiction Quentina Tarantino. Delikwent czasami musi udać się na ławkę kar w rytm piosenki: Ja mówię: siadaj, siadaj, siadaj... Dzisiaj po raz pierwszy po bramce dla gości kibice usłyszeli motyw muzyczny z filmu...Piłkarski poker Janusza Zaorskiego.
Ale w 11 minucie meczu realizator po raz pierwszy się zlitował. Gdy Michał Garbocz, opuszczony przez swoich kolegów z drużyny, nie miał co zrobić z krążkiem i lobem posłał go w tercję rywali, zapewnie nie spodziewał się, że za chwilę spiker będzie czytał jego nazwisko jako strzelca bramki. Krążek odbił się od tafli raz, drugi, i wtoczył się do bramki Zagłębia. Bartłomiej Nowak, bramkarz sosnowiczan, czerwony ze wstydu natychmiast zjechał do boksu. Nie pomogły słowa piosenki: Wstawaj, szkoda dnia!.
Tyszanie prowadzili w tym momencie już 3:0, bo wcześniej dwa razy na listę strzelców wpisał się Tomasz Proszkiewicz. Napastnik GKS-u, który powrócił wreszcie z obrony do ataku, jak strzela bramki dla swojej drużyny, to tylko hurtowo. Zastępujący w bramce Zagłębia Nowaka, Tomasz Rajski, od razu popisał się efektowną interwencją, nie dając z bliska pokonać się rozpędzonym napastnikom gospodarzy.
Ale w drugiej tercji tyszanie dwa razy znaleźli sposób i na Rajskiego. Za każdym razem grając w liczebnej przewadze. Najpierw strzelał Tomas Jakes, a krążek musnął jeszcze Tomasz Wołkowicz. Za chwilę Robin Bacul huknął bez przyjęcia z daleka i zanosiło się na pogrom Zagłębia.
Honor gości uratował Gabriel Da Costa, zdobywca dwóch bramek. Jeszcze w drugiej tercji wykorzystał to, że po strzale Oktawiusza Marcińczaka krążek odbił się od bandy za bramką GKS- u i tylko dołożył kij. Pod koniec meczu z bliska ustalił wynik.
Sosnowiczanie zaprezentowali w Tychach hokej mocno wakacyjny, z domieszką elementów autodestrukcyjnych. Być może w meczu o pietruszkę za wszelką cenę chcieli poćwiczyć wszystkie możliwe układy gry w osłabieniu (w drugiej tercji przez kilkanaście sekund tyszanie grali nawet sześciu na trzech). Trudno bowiem inaczej wytłumaczyć tyle karnych minut hokeistów Zagłębia. Kilka razy wędrowali na ławkę kar w najgłupszy z możliwych sposobów, czyli wybijając krążek poza taflę, a Tomasz Kozłowski być może na zbliżających się Igrzyskach Olimpijskich w Vancouver dostałby wysokie noty za efektowne salto, ale sędzia Maciej Pachucki był czujny - 2 minuty za symulowanie faulu.
GKS Tychy - Zagłębie Sosnowiec 5:2 (3:0, 2:1, 0:1)
1:0 - Tomasz Proszkiewicz (Michał Garbocz, Michał Woźnica) 7'
2:0 - Tomasz Proszkiewicz (Sławomir Krzak, Jakub Witecki) 8'
3:0 - Michał Garbocz (Łukasz Mejka) 11'
4:0 - Tomasz Wołkowicz (Tomas Jakes, Adam Bagiński) 31'
5:0 - Robin Bacul 36'
5:1 - Gabriel Da Costa 39'
5:2 - Gabriel Da Costa (David Galvas, Marcin Jaros) 57'
GKS: Sobecki - Gonera, Śmiełowski, Proszkiewicz, Garbocz, Woźnica - Kotlorz, Jakes, Bacul, Bagiński, Paciga - Sokół, Mejka; Wołkowicz, Krzak, Witecki - Majkowski, Banachewicz, Galant, Matczak.
Zagłębie: Rajski (10:55 Nowak) - Galvas, Podsiadło, Luka, T.Da Costa, Bernat - Marcińczak, Gabryś, Jaros, G,Da Costa, Opatovski- Koszarek, Balcik, Ślusarczyk, T.Kozłowski, Sarnik - Kisiel, Zachariasz, M.Kozłowski.
Kary: GKS - 10 minut, Zagłębie - 62 minuty.
Sędziowali: Maciej Pachucki, Leszek Kubiszewski, Łukasz Wierucki.
Widzów: 600