Teraz inne drużyny podchodzą do nas z większym respektem - rozmowa z Adamem Kilarem, II trenerem KTH Krynica

KTH Krynica jest w tym sezonie beniaminkiem PLH. Mimo to, zawodnicy z tego górskiego miasteczka kilkakrotnie zdołali namieszać w spotkaniach z bardziej doświadczonymi hokeistami. O sytuacji klubu wypowiedział się Adam Kilar, II trener KTH

W tym artykule dowiesz się o:

Michał Gałęzewski: Patrząc na statystyki, zespół z Krynicy opiera się tylko na jednym ataku, bo rzadko się zdarza, że drużyna jest siódma w lidze, a jej dwaj zawodnicy mają łącznie około 5 punktów na mecz...

Adam Kilar: Dokładnie tak, chociaż troszeczkę mam niedosyt, bo na pewno liczyliśmy na większą pomoc zawodników, których ściągnęliśmy do Krynicy. Nie wiem czy zmiana miejsca zamieszkania i drużyny miała wpływ na to, że nie spełnili oni swoich oczekiwań. Kostecki, Szewczyk, czy Bucek jeszcze nie zaistnieli, żeby piątki bardziej punktowały. Pierwsza piątka ciągnie nam grę.

KTH z pewnością nie był zaliczany do faworytów rozgrywek, a bardziej do kandydatów do spadku. Mimo to w wielu meczach pokazaliście, że możecie się zmierzyć z innymi, bardziej doświadczonymi zespołami.

- Na pewno tak było. Wpływ na to miało przygotowanie, bo bardzo solidnie przepracowaliśmy okres przygotowawczy. Drużyny, które wchodzą do Ekstraklasy, mają dwie rundy na to, aby inne drużyny mogły je rozpracować. Teraz jednak inne drużyny inaczej podchodzą do spotkań z nami, z większym respektem. Napsuliśmy krwi potentatom, a nasza drużyna jest młoda, tylko trzech zawodników troszeczkę odbiega wiekiem. Jesteśmy perspektywiczni i jak zawodnicy się ograją, to będzie to procentowało.

Drużyna jest młoda, ale brakuje 18-19 latków, których ma Stoczniowiec, czy Podhale...

- Brakuje, ale wyszło to samo z siebie. Po zeszłym sezonie nikomu nie chcieliśmy blokować drogi do uprawiania hokeja, a inni powybierali inne zajęcia. Z nikogo nie chcieliśmy rezygnować, ale młodzież ma inne zainteresowania oraz patrzy, żeby zarobić większe pieniądze. Niektórzy wyjeżdżają, niektórzy podjęli pracę, a niektórzy nie chcieli ciężko pracować bo myśleli, że wyjdą na lód i od razu będą grać. Mieliśmy bardzo wielu chłopaków, którzy mogliby grać, ale ich podejście było trochę inne.

To wydaje się dziwne, bo Krynicę można trochę porównać do Nowego Targu, czy Oświęcimia, w których też jest przede wszystkim hokej, a gdzie jest bardzo wielu młodych dobrych zawodników...

- Naprawdę mieliśmy bardzo fajną drużynę juniorów, gdzie wygraliśmy z rocznikiem 1985 Stoczniowca o trzecie miejsce, w której grał choćby Przemek Odrobny, czy Mikołaj Łopuski, ale jedni wyjechali, inni obrali inny cel, dlatego trochę nam tych chłopców uciekło.

Przed sezonem zgłosiliście swoje rezerwy do I ligi, ale nic z tego nie wyszło. Powodem były problemy finansowe?

- Tak, były to problemy finansowe. Niektórzy trenują jeszcze z nami. Są to tacy chłopacy, jak Dawid Bulanda, którzy mają duży potencjał, ale jedni nie podjęli treningów, inni przychodzili kiedy mają ochotę i myśleli że jak przyjdzie sezon, to będą mogli grać, ale przygotowanie odgrywa dużą rolę. Dochodzą też względy wychowawcze u niektórych. Zrezygnowaliśmy z Horowskiego i tylko on i my wiemy dlaczego tak było, bo chłopak był utalentowany, ale wybrał co innego.

W tym sezonie kilka zespołów ma problemy finansowe i mówiąc przekornie - bo nikt nie chce, żeby kolejne ośrodki upadały - może to pomóc KTH w ustabilizowaniu się w lidze, bo utrzymanie w lidze wydaje się pewne...

- Nigdy nie można mówić przed zakończeniem sezonu, że mamy pewne utrzymanie. Jak na przykład w Sosnowcu wyklaruje się sytuacja finansowa, to zbudować drużynę można bardzo szybko. Życzę im tego z całego serca i mam nadzieję, że do 20 grudnia się pozbierają, bo to co oni pokazali pomimo przegranej z nami 9:2, to należy ich za to pochwalić. Sytuacja finansowa była tam od początku niejasna i przygotowanie nie szło jak należy, a chłopakom brakowało siły i nie wytrzymują, ale szkoda by było, żeby taka drużyna wypadła z gry.

W meczu w Gdańsku zagrał nowy Czech, Petr Strach. Jak wygląda aktualnie jego sytuacja? Bierzecie go na stałe?

- Raczej tak. Nie było dużo czasu, żeby go sprawdzić, ale można zrobić to tylko w meczu. W Gdańsku mimo obecności przy stracie kilku bramek spisał się dobrze, tam Zieliński się nie popisał. Widać, że ten chłopak ma papiery na grę.

W Gdańsku nie popisali się też wasi bramkarze...

- Musimy przeprowadzić z nimi ostrą rozmowę. To co oni wyprawiają... Co prawda Stepokura miał okres ładnych obron, jednak w tych sytuacjach mógł puścić bramkę, ale z kolei przy bramkach się nie popisał i nie powinien puścić bramek.

Komentarze (0)