Na szczęście są jeszcze w Krynicy szaleńcy - I część rozmowy z Henrykiem Czarnym, prezesem KTH Krynica

Jakiś czas temu na prezesa KTH Krynica wybrany został Henryk Czarny. Krynicki działacz w pierwszej części obszernego wywiadu dla portalu SportoweFakty.pl wypowiada się o sytuacji swojego klubu oraz o sprawach związanych z finansowaniem hokeja w swoim mieście.

W tym artykule dowiesz się o:

Kamil Truchan: Rok 2010 zbliża się ku końcowi. Jak prezes KS KTH oceni ten rok kalendarzowy dla klubu, którym zarządza?

Henryk Czarny: Rok, mimo wielu trudności, uważam za udany. Awans do ekstraklasy, kilka świetnych spotkań z drużynami ze ścisłej czołówki ligi - to cieszy.

Drużyna awansowała do ekstraklasy. To niewątpliwie największy sukces dla KS KTH oraz Krynicy - Zdroju. Hokejowe realia w ekstraklasie bardzo różnią się od tych pierwszoligowych?

- Koszty prowadzenia drużyny, takie jak płace, opłaty sędziowskie, zgłoszenia zawodników, wpisowe, to jest zdecydowana różnica. Klasa konkurentów także jest inna, chociaż śmiem twierdzić, że nie jest to diametralna różnica.

Od początku sezonu krynickim działaczom jest "pod górkę". W samym zarządzie dochodziło do zmian kadrowych. Czy uważa pan, że mogło to mieć jakiś wpływ na działalność, stabilność klubu?

- Nie jest łatwo funkcjonować obawiając się, że jutro Zarząd nie będzie mógł funkcjonować zgodnie z prawem, ponieważ zbyt mały jest jego stan osobowy. Na szczęście są jeszcze w Krynicy "szaleńcy", którzy walczą o nasz ukochany klub, o tę jakże piękną dyscyplinę sportu jakim jest hokej. Zawirowania wokół Zarządu na pewno nie miały pozytywnego wpływu na drużynę, jednak zawodnicy poradzili sobie z tym problemem i chwała im za to.

W klubie pojawili się pani Elżbieta Słysz oraz pan Józef Spiechowicz. Czy jest pan zadowolony ze współpracy z nimi?

- Kochani, gdyby ci ludzie nie pojawili się w klubie, prawdopodobnie nie mógłby on funkcjonować, ponieważ zarząd by nie istniał. To dzięki tym "szaleńcom" nasza drużyna funkcjonuje.

Tych ludzi znamy z nazwiska. Czy Zarząd KS KTH może jednak liczyć na pomoc kogoś z zewnątrz?

- Dużą pomoc otrzymujemy od ludzi związanych ze środowiskiem kibiców. Poszukują sponsorów, pomagają w promocji klubu, za pośrednictwem stron i forów internetowych, wydawnictw folderów klubowych, poddają nowe świetne pomysły dotyczące promocji drużyny. Dziękujemy wam "nasi kochani kibole" (uśmiech, dop.red.), jesteśmy wam bardzo wdzięczni.

Póki co krynickie KTH w dużej mierze wspiera Urząd Miasta. W ostatnim czasie zmienił się burmistrz. Co to oznacza dla pańskiego klubu?

- Raz jeszcze skorzystam z okazji i serdecznie podziękuję Urzędowi Miasta, radnym i pracownikom Urzędu za pomoc jaką otrzymaliśmy z ich strony. Zasługą Urzędu jest to, że KS KTH Krynica-Zdrój ma możliwość gry z najlepszymi w Polsce. Nowy burmistrz Dariusz Reśko zawsze deklarował, że KTH jest bardzo bliskie jego sercu (Czarny był v-ce prezesem klubu, dop. red.) i zawsze będzie temu klubowi pomagał ze wszystkich sił.

Jak dotychczas KS KTH nie pozyskało sponsora strategicznego. Jak wygląda zatem sytuacja finansowa klubu?

- Finanse klubu to najbardziej drażliwy temat w większości związanych z hokejem klubów. Walczymy o każdą złotówkę, prowadzone są rozmowy z wieloma firmami, mamy nadzieję, że parę tematów "wypali" a wówczas będziemy w komfortowej sytuacji. Najważniejsza jest jednak deklaracja, że Urząd Miasta nadal będzie wspierał nasz klub.

Wiem, że sponsorów trzeba szukać, pukać do drzwi. Z kim prowadzone są obecnie rozmowy? Na jakim są one etapie?

- Wspomniałem powyżej o dużej ilości firm, z którymi prowadzimy rozmowy. W grę wchodzą różne kwoty. Nie chcąc jednak zapeszyć, nie podam żadnych szczegółów tychże rozmów.

Wiele zarzutów pojawiło się w ostatnim czasie pod adresem zarządu. Jak pan odniesie się do nich?

- Bywa, że ktoś nie do końca spełnia się życiowo, powoduje to frustrację a co za tym idzie złość na wszystkich dookoła. Tym razem padło na nas, no cóż, tak bywa! Bardzo łatwo jest krytykować, obrzucać innych błotem, rzucać oszczerstwa, samemu nie robiąc nic konstruktywnego. Znacznie trudniej jest pracować na rzecz innych. Wielokrotnie zapraszałem tych wiecznie niezadowolonych, tych którzy uważają, że zrobią to lepiej, do współpracy, niestety nikt się nie zjawił. Z tego wniosek, że łatwiej jest anonimowo obrażać niż samemu podjąć się społecznej pracy.

Dużo wątpliwości i niedomówień jest w kwestii zespołu rezerw, który pierwotnie miał grać na szczeblu pierwszej ligi. Co zadecydowało o tym, że ta drużyna nie została zgłoszona?

- Powód jest prozaiczny - kasa. Gdy zjawili się u nas przedstawiciele KTH KM oraz MOSiR-u z propozycją, abyśmy wspólnie podnieśli ciężar finansowania zespołu I ligi, natychmiast zgodziliśmy się na tę propozycję. Zorganizowaliśmy spotkanie z zawodnikami, którzy wyrazili chęć gry w tym zespole, było ich blisko dwudziestu, co jest kapitalną sprawą. Niestety nasze szczęście trwało kilka dni, ponieważ okazało się, że pieniądze mające iść na ten cel, była to pula przeznaczona na CLJ, bo pierwszoligowy klub miał występować właśnie pod tym szyldem, nie mają prawa być przeznaczone na "profesjonalną" I ligę. Idea ta upadła, ponieważ klub seniorski nie był w stanie udźwignąć finansowania dwóch drużyn, gdyż w obecnych okolicznościach nawet z jedną drużyną jest to duże wyzwanie. Ustalono, że wszyscy chętni mogą trenować w innych grupach i kilku chłopaków z tego korzysta. Być może któryś z nich zaistnieją w I drużynie.

Na drugą część wywiadu zapraszamy w niedzielę.

Komentarze (0)