Michał Kowalski: W niedzielę ulegliście u siebie Cracovii 1:3. Był to chyba jednak niezły mecz w waszym wykonaniu?
Adrian Kurz: Zgadza się, przegraliśmy na własnej tafli 1:3. Graliśmy jednak przeciwko wielokrotnemu mistrzowi Polski i liderowi tabeli. Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Mimo to, jak było widać, nie przestraszyliśmy się faworyzowanego przeciwnika i nawiązaliśmy równorzędną walkę, niestety, przegraną.
Zaliczyłeś w tym meczu pierwszą asystę w sezonie. Można zatem powiedzieć, że był to dla ciebie najlepszy dotychczasowy występ?
- Asystowałem przy golu na 1:3, ale wcale nie znaczy to, iż zagrałem dobry mecz. Jak dla mnie, zagrałem kilka lepszych potyczek w tym sezonie, niż ta z Cracovią.
Jak czujesz się w Krynicy? Zaaklimatyzowałeś się już w drużynie?
- Muszę powiedzieć, że Krynica to naprawdę piękne miasto. Mimo że dołączyłem do ekipy w styczniu, już czuję się tutaj bardzo dobrze. Powoli aklimatyzuję się w drużynie. Bardzo pomaga mi w tym starszy kolega, bramkarz - Michał Elżbieciak.
Czy możesz więc powiedzieć, że przejście do KTH było dobrym rozwiązaniem?
- Na chwilę obecną uważam, że przejście do Krynicy było rzeczywiście dobrym rozwiązaniem i słuszną decyzją. Niestety sytuacja w Janowie była tragiczna. W zasadzie każdego dnia czekaliśmy na informację, czy Naprzód w ogóle będzie istniał, bo nawet tego nie mogliśmy być pewni. Nie było możliwości, abyśmy mogli profesjonalnie podchodzić do treningów wobec takiego położenia klubu.
Co właściwie było powodem twojego odejścia z zespołu? Czy właśnie problemy finansowe?
- Tak jak powiedziałem wcześniej, sytuacja Naprzodu Janów sięgała już dna i była na tyle fatalna, że nawet odwoływano treningi. Wiele z nich nie odbyło się przez zaległości finansowe wobec MOSIR-u. Nie mogliśmy korzystać z siłowni, co jest przecież bardzo ważne dla hokeisty. Na zajęciach było nas ośmiu, dziesięciu i prawdziwy, rzetelny trening stawał się praktycznie niemożliwy.
Widzisz szansę na utrzymanie w lidze dla drużyny z Janowa?
- Mimo tego, że odszedłem ja oraz Michał Elżbieciak naprawdę kibicuję ekipie z Katowic. Liczę, iż wszystko jakoś się tam poukłada w drużynie i trzymam kciuki za chłopaków, którzy bardzo ambitnie walczą.
Na co według Ciebie stać w tym sezonie twój obecny zespół - KTH Krynica?
- Jestem przekonany, że stać nas w tym sezonie na awans do fazy play–off i z całą pewnością jest to w naszym zasięgu.
W katowickim klubie spędziłeś kilka lat. Jak będziesz wspominał ten okres swojej kariery?
- Tak się złożyło, że dopiero w zeszłym sezonie miałem możliwość częściej występować w podstawowym składzie Naprzodu. Cieszę się, iż miałem okazję prezentować swoje umiejętności u boku tak świetnego defensora, jakim jest Miroslav Zatko. Mam nadzieję, że czegoś się dowiedziałem i ta nauka nie poszła w las…
Co mógłbyś powiedzieć o publiczności w Krynicy? Da się ją w jakikolwiek sposób porównać do tej w Katowicach?
- Do tej pory zagrałem przed krynicką publicznością tylko jeden mecz, ale już w tej chwili mogę powiedzieć, że jestem pod bardzo dużym wrażeniem. W Janowie zaś dopiero niedawno zebrała się grupa młodych chłopaków, która jest z tamtejszą drużyną na dobre i na złe. To właśnie dzięki nim moim kolegom z Naprzodu chciało się wychodzić na lód mimo tak fatalnej i beznadziejnej sytuacji w klubie i wokół niego.
Wyznaczyłeś sobie jakieś konkretne cele na 2011 rok?
- Mówiąc szczerze to nie mam żadnych określonych ambicji, czy założeń na ten rok. Dopiero się on zaczął i może to jest powodem takiej postawy. Wiem jedno: chcę grać jak najlepiej w barwach mojej drużyny i osiągnąć z nią tak dużo, jak tylko będzie to możliwe.
Czy pokusiłbyś się o wytypowanie pierwszej trójki tegorocznych rozgrywek PLH?
- Według mnie w lidze jest kilka bardzo wyrównanych drużyn i ciężko w tej chwili cokolwiek typować. Z pewnością walka nie tylko o złoto, ale też o pozostałe krążki i utrzymanie będzie bardzo ciekawa i emocjonująca do samego końca.