Staram się uczyć od wszystkich, którzy prezentują wyższy poziom ode mnie - rozmowa z Pawłem Kosidło, hokeistą Cracovii

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Paweł Kosidło to młody hokeista, który w trakcie tego sezonu przeszedł z pierwszoligowego Orlika Opole do jednej z najlepszych drużyn w Polsce - Comarch Cracovii. Radzi sobie w ekstralidze całkiem nieźle i strzelił już kilka bramek. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl opowiada jakie to uczucie, gdy zdobywa się bramkę przy tak dużej ilości widzów.

W tym artykule dowiesz się o:

Michał Kowalski: Twoja Cracovia gra w finale PLH. Co według ciebie w głównej mierze zadecydowało o tym, że w sumie łatwo rozprawiliście się z JKH Jastrzębie?

Paweł Kosidło: Osobiście to nie nazwałbym tego łatwą przeprawą. JKH, pomimo nieco słabszej dyspozycji podczas spotkań rozgrywanych na wyjeździe, u siebie pokazywało kawał naprawdę dobrego hokeja i musieliśmy się niezwykle mocno namęczyć, aby wygrać tam chociaż jedno spotkanie. Uważam, że w największym stopniu o naszych wygranych zadecydowała dobra gra pressingiem i zostawianie przeciwnikowi niewiele miejsca na lodzie. Wtedy łatwo o błędy i pojawiają się dogodne sytuacje. Na szczęście udało nam się pokonać jastrzębian i gramy o złoto.

Wcześniej trzy razy niemalże "zmietliście" z lodu Zagłębie Sosnowiec. To wy byliście tak mocni, czy sosnowiczanie tak słabi?

- Myślę, że wszyscy ludzie, którzy choć trochę interesują się polskim hokejem wiedzą, jakie kłopoty finansowo - organizacyjne przeżywa obecnie Zagłębie. Odeszło z tego klubu bardzo wielu doświadczonych graczy, którzy mieli stanowić o sile zespołu. Chyba to właśnie zadecydowało o naszych wysokich wygranych we wszystkich trzech spotkaniach.

Dopiero w trakcie sezonu przyszedłeś do Krakowa. Nie obawiałeś się, że Cracovia to mogą być jednak za wysokie progi?

- Do zespołu dołączyłem 1 września, lecz zatwierdzony zostałem dopiero w połowie listopada ze względu na studia. Oczywiście, były pewne obawy, czy dam radę wywalczyć sobie miejsce w zespole. Czasem trzeba jednak postawić sobie jakiś cel i robić wszystko, aby go zrealizować. Dodatkowo z pewnością na moją korzyść wpłynął fakt, że jestem młodzieżowcem, a każdym meczu musi być dwóch takich graczy w składzie. Jednak staram się tego nie wykorzystywać i pracować na 200 proc., by nie odstawać od kolegów z ekipy i stale się rozwijać sportowo.

Jak oceniasz swoje występy w Cracovii w tegorocznym sezonie? Strzeliłeś już kilka bramek…

- Według mnie w większości były to mecze dość przeciętne. Jak już wspomniałem, zostałem zatwierdzony w listopadzie i od tego czasu rozegrałem około 15 spotkań w lidze. Niestety jest to za mało, aby wejść w odpowiedni rytm meczowy i optymalną formę, w szczególności dla tak młodego zawodnika. Cieszę się jednak z tego, iż trener daje mi szanse gry i stawia na mnie, co pozwala mi cały czas się rozwijać i mam nadzieję, że małe tego efekty są już widoczne w mojej grze.

Wolałeś grać w finale z Unią Oświęcim, czy GKS Tychy? Która z tych ekip bardziej ci pasowała?

- Przyznam szczerze, że bardziej pasowałaby mi Unia. Jakoś nie przepadam za meczami przeciwko GKS - owi Tychy. Jednak nie ma co narzekać, trzeba wygrać finał i zdobyć złoto.

Czy masz wytyczone jakieś cele, które chcesz osiągnąć w dalszej karierze sportowej?

- Nie zastanawiam się nad takimi rzeczami. Póki co, gram i walczę w barwach Cracovii i na tym tylko się skupiam w chwili obecnej.

W Krakowie masz okazję grać z wieloma gwiazdami. Czy masz jakiegoś zawodnika, na którym się wzorujesz i starasz się go naśladować na lodzie?

- Nie mam wybranego żadnego zawodnika, na którym się wzoruję. Staram się uczyć od wszystkich, którzy prezentują wyższy poziom ode mnie. W Cracovii akurat nie jest to trudne, bo jest tu mnóstwo wyśmienitych graczy, z którymi mam zaszczyt grać w jednej ekipie. Dla tak młodego hokeisty, jak ja to naprawdę świetna sprawa, ponieważ może szybciej podnosić swoje umiejętności i zdobywać doświadczenie z pomocą starszych kolegów z zespołu.

Czy uważasz, że jesteś w stanie dostać się do podstawowego składu Cracovii na dłużej?

- Mam taką nadzieję. Może w tym roku nie błyszczałem swoją formą. Ale w następnym sezonie chciałbym występować już regularnie i zdobyć większe zaufanie trenera drużyny. W takim zespole, jak Cracovia będzie to zapewne niezwykle trudne zadanie ze względu na ogromną i wyrównaną rywalizację o miejsce w podstawowym składzie i wysokie cele, jakie musi stawiać sobie taki klub. Nie poddaję się jednak i zapewniam, że dam z siebie naprawdę wszystko.

Jakie to uczucie dla młodego zawodnika, gdy na trybunach zasiada tylu kibiców?

- Jest to niesamowite uczucie. Podczas naszego ostatniego meczu u siebie fani naprawdę się postarali i zapełnili lodowisko prawie do ostatniego krzesełka. Przyznam, iż zrobiło to na mnie ogromne wrażenie. Wcześniej nie byłem przyzwyczajony do gry przed taką publicznością, więc było trochę tremy. Z czasem jednak kibice stali się dla mnie wsparciem i motywowali do jeszcze większej pracy na lodzie.

Twój poprzedni klub, Orlik Opole, walczył z Nestą Toruń o awans do ekstraligi. Torunianie są chyba jednak poza zasięgiem…

- No zgadza się, bo Orlik szybko odpadł… Nesta to chyba jednak zbyt mocny rywal jak na I ligę.

Źródło artykułu: