Złoto bliżej Krakowa - relacja z meczu GKS Tychy - Comarch Cracovia

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Marzenia tyszan o złocie są coraz bardziej odległe. W drugim finałowym meczu GKS ponownie uległ Comarch Cracovii. Podopiecznym Rudolfa Rohacka brakuje tylko jednego zwycięstwa (Cracovia przystąpiła do rywalizacji z bonusem).

W tym artykule dowiesz się o:

Tyszanie przystąpili do tegi pojedynku mocno osłabieni, ponieważ w składzie zabrakło chorego Sobeckiego oraz leczących kontuzje Krzaka i Parzyszka. Od początku było wiadomo, że przed podopiecznymi duetu trenerskiego Sejba - Salamon stoi bardzo trudne zadanie. W 4. minucie Jakub Witecki popełnił błąd, wystawił krążek Leszkowi Laszkiewiczowi, który wyszedł sam na sam z Piotrem Jakubowskim i dał prowadzenie swojej drużynie. GKS mimo gry w przewadze stracił gola, ale trzy minuty później do wyrównania doprowadził Roman Simicek, który wykorzystał podbramkowe zamieszanie. Radość kibiców nie trwała jednak zbyt długo. Tym razem błąd popełnił Marian Csorich, a Łukasz Rutkowski bez większych problemów trafił do tyskiej siatki. Popis Cracovii trwał. Sebastian Biela podał Pawłowi Kosidło i było już 3:1. - Bramka na 1:0 była bardzo ważna, ale potem niepotrzebnie straciliśmy gola. Później młodzi zawodnicy zdobyli świetne bramki i dzięki temu prowadzimy - komentował Piotr Sarnik. Miejscowi popełniali błąd za błędem, gubili się we własnej grze i cudem uniknęli straty kolejnych bramek w tej tercji.

W kolejnej odsłonie na lodzie zrobiło się nerwowo za sprawą Gwiżdża i Łopuskiego, którzy wdali się w iście bokserski pojedynek. Tyski obrońca popisał się prawym sierpowym, a kiedy sędzia opanował sytuację odesłał obu zawodników na ławkę kar. Gra toczyła się głównie w tercji obronnej GKSu, gospodarze byli całkowicie bezradni. Tyszanie oddali zaledwie kilka strzałów na bramkę Radziszewskiego. Kiedy Petr Dvorak stanje w sytuacji sam na sam z bramkarzem rzadko marnuje takie okazje. Tak było i tym razem. Później jeszcze na 5:1 podniósł Piotr Sarnik, który strzałem w okienko pokonał Piotra Jakubowskiego. - Cracovia nas punktuje, a my jesteśmy całkowicie zagubieni. Są lepsi, taki jest hokej - tłumaczył Adam Bagiński.

Ostatnia tercja również nie najlepiej rozpoczęła się dla gospodarzy. Po dwójkowej akcji Łopuski - Martynowski ten drugi oddał strzał, po którym Jakubowski po raz szósty w spotkaniu musiał wyciągać gumę z siatki. Trener Sejba rotował składem, starał się znaleźć jak najlepsze ustawienie dla swojej drużyny, jednak nie przynosiło to żadnych efektów. Hokeiści wyglądali jakby nie mieli pomysłu na swoją grę. Grając w przewadze nie potrafili skutecznie założyć zamka. Drugą bramkę dla miejscowych zdobył Josef Vitek, krakowianie odpowiedzieli strzałem do pustej bramki w wykonaniu Damiana Słabonia. Cracovia mając tak wysoką przewagę mogła spokojnie kontrolować przebieg spotkania. Na zaledwie 18 sekund przed końcem bramkę na 3:7 zdobył Michał Woźnica, który debiutował w roli kapitana GKSu Tychy. Tyszanom nie pomógł doping kibiców, ani atut własnej tafli i musieli zjechać z lodu pokonani.

GKS Tychy - Comarch Cracovia 3:7 (1:3, 0:2, 2:2)

0:1 Leszek Laszkiewicz 4'4/5

1:1 Roman Šimíček (Josef Vitek) 8'

1:2 Łukasz Rutkowski (Paweł Kosidło) 9'

1:3 Paweł Kosidło (Sebastian Biela, Filip Šimka) 11'

1:4 Petr Dvořak (Rafal Martynowski, Sebastian Witowski) 31'

1:5 Piotr Sarnik (Michał Piotrowski, Patryk Noworyta) 38'

1:6 Rafal Martynowski (Mikołaj Łopuski, Petr Dvořak) 41'

2:6 Josef Vítek (Sebastian Gonera) 57' 5/4

2:7 Damian Słaboń (Michał Piotrowski, Leszek Laszkiewicz) 59'

3:7 Michał Woźnica (Roman Šimíček, Tomas Jakeš) 60' 5/4

GKS: Jakubowski - Kotlorz (2), Jakes; Vitek, Šimíček, Paciga - Sokół (2), Majkowski; Witecki, Bagiński, Woźnica - Gonera (2), Csorich; Banachewicz, Garbocz, Galant - Mejka, Gwiżdż (4); Maćkowiak, Gurazda.

Cracovia: Radziszewski - Wajda, Kłys (2); L. Laszkiewicz, Słaboń, D. Laszkiewicz - Wilczek (2), Noworyta; Łopuski (2), Sarnik, Piotrowski - Witowski, Prokop; Kostuch, Dvorak, Martynowski - Šimka, Guzik; Biela, Rutkowski, Kosidło.

Źródło artykułu: