Był nieustanny pressing na przeciwnika - wypowiedzi po meczu MMKS Podhale Nowy Targ - Stoczniowiec Gdańsk

MMKS Podhale Nowy Targ mimo noża na gardle, po raz drugi zwyciężyło ze Stoczniowcem Gdańsk, wyrównując stan rywalizacji. Wobec tego ostateczne rozstrzygnięcia w tej parze play-off nastąpią w niedzielę w Gdańsku. Po piątkowym spotkaniu wypowiedzieli się trenerzy obu zespołów.

Michał Gałęzewski
Michał Gałęzewski

Tadeusz Obłój (trener Stoczniowca): Nie jestem zadowolony z wyniku. W pierwszej tercji mieliśmy więcej okazji do zdobycia gola niż Podhale, ale nie wykorzystywaliśmy szans. Jak się marnuje tyle okazji, to się zawsze mści. Podhale to wykorzystało. Popełniliśmy dziecinne błędy. Nie strzeliliśmy dwóch karnych. Gdyby je wykorzystać, to byłoby 4:4, byłaby dogrywka i gralibyśmy dalej. Trzecia tercja w naszym wykonaniu była dobra. Mecz był interesujący do końca. Pokazaliśmy na wyjeździe dobry hokej. Jest 2:2 w meczach i gramy dalej.

Jacek Szopiński (trener MMKS-u Podhale): Pierwsza tercja w naszym wykonaniu była katastrofalna. To była w naszym wykonaniu jedna z najgorszych tercji w całym sezonie. Mimo że wszyscy bardzo chcieli, to byli tak spięci, że nic nie wychodziło. Praktycznie nie stworzyliśmy ani jednej klarownej sytuacji. Na drugą tercję wyszła inna drużyna, bardzo zdeterminowana, agresywnie walcząca. Był nieustanny pressing na przeciwnika i dzięki temu udało się strzelić te dwie bramki, gdzie przy krążku był przeciwnik, a nam udało się go odebrać i wykorzystać sytuację. W tej tercji stworzyliśmy bardzo wiele sytuacji, ale naszym mankamentem jest nieumiejętność wykorzystywania sytuacji 2 na 1, czy nawet 3 na 1. Strzały z korytarza strzeleckiego są zbyt anemiczne i nie wpadają do bramki. Wiadomo było, że w trzeciej tercji drużyna z Gdańska się nie podda, postawi wszystko na jedną kartę i będzie atakować. My mieliśmy wyprowadzać groźne kontry i kontry były, ale znowu brakowało skuteczności. Szczęśliwie strzeliliśmy czwartą bramkę i praktycznie mecz był ułożony. Choć później na własne życzenie zafundowaliśmy sobie mały horror. Najpierw grając 5 na 4 dajemy sobie strzelić bramkę, co jest niedopuszczalne. Tak nie można grać! A później nasz młody juniorski atak dobrze zakręcił przeciwnikiem, ale w decydującym momencie stracił krążek, z kary wyskoczył zawodnik drużyny przeciwnej, poszedł sam na sam i został sfaulowany. Sędzia podyktował rzut karny i mogło być 4:3. Myślę, że to był bardzo dobry mecz. Ani jedna, ani druga drużyna nie odpuściła. Jednak to my wygraliśmy. W rywalizacji jest jest 2:2 i gramy dalej.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×