Michał Kowalski: Twoja drużyna, GKS Katowice uległa w niedzielę KTH 1:6. Co się stało, że po tak dobrym i wyrównanym meczu w sobotę, dzień później zaprezentowaliście się o tyle słabiej?
Grzegorz Pidło: Szczerze mówiąc, to sam nie potrafię powiedzieć, dlaczego ulegliśmy aż tak wysoko. Jak widać, play offy rządzą się swoimi prawami. W sobotę mecz "na styku", walka do końca i dogrywka, a w niedzielę przegraliśmy już 1:6. Nie zmienia to jednak faktu, że mimo dużej różnicy bramek nie poddawaliśmy się i walczyliśmy do samego końca.
Czy można powiedzieć, że wasza wysoka niedzielna przegrana była w dużej mierze spowodowana fatalnym początkiem drugiej tercji?
- Myślę, że po prostu za szybko traciliśmy bramki i później było już bardzo trudno "dogonić" gospodarzy. Co więcej, dwóch kluczowych zawodników u nas doznało kontuzji i to z pewnością też miało niekorzystny wpływ na wynik. Mamy jednak nadzieję, że w Katowicach obaj oni wystąpią i wspomogą nas w walce o awans.
Dzień wcześniej ulegliście KTH dopiero po dogrywce. Czego zabrakło, by pokonać kryniczan?
- Trzeba powiedzieć, że rozegraliśmy naprawdę bardzo dobry mecz. Dogrywkę natomiast gra się do pierwszej zdobytej bramki. Bramkę zdobyli kryniczanie i to oni zwyciężyli.
Po sobotnim meczu portale internetowe pisały o waszej niesportowej postawie, mając na myśli to, że rzekomo nie potrafiliście po spotkaniu podziękować zawodnikom i kibicom KTH za walkę. Szczerze mówiąc, trudno w to uwierzyć. Jak było naprawdę?
- Najwidoczniej te źródła internetowe nie mają pojęcia, jakimi prawami rządzi się obecnie trwająca faza play off. Zawodnicy obu ekip żegnają się dopiero po ostatnim meczu, kiedy wszystko jest jasne i wiadomo, kto awansował do dalszej fazy. W tym przypadku będzie to zespół GKS Katowice (śmiech).
Czy uważasz, że mimo stanu 0:2 macie nadal realną szansę na awans do PLH?
- Tak, uważam, że nadal mamy szansę na awans. Jestem tego pewien, bowiem mamy mocną i dobrą drużynę. Zapewniam, iż nie poddamy się i będziemy walczyć do samego końca.
Wcześniej przegraliście mecze z Nestą. Czy naprawdę nie było na nich mocnych i o tyle przewyższali inne pierwszoligowe zespoły?
- Nesta, pomimo spadku do I ligi miała bardzo mocny i wyrównany skład. Mecze z nimi nie były lekkie, ale walczyliśmy do końca. Zawsze wychodziliśmy na lód po to, żeby spotkanie wygrać, niezależnie od przeciwnika. No niestety w minionym sezonie żadnej pierwszoligowej drużynie nie udało się pokonać torunian.
Grając przeciwko KTH Krynica możesz porównać sobie poziom ekstraligi do I ligi. Różnica chyba jest widoczna?
- Powiem szczerze, że jeśli chodzi o mecze z KTH to nie odstajemy od nich i prezentujemy podobny poziom sportowy. Powiem więcej, momentami zastanawiałem się, co zespół KTH Krynica robi w ekstralidze.
Jesteś ogólnie zadowolony ze swojej gry w tym sezonie?
- Chyba nie ja powinienem to oceniać. Na takie pytanie odpowiem sobie dopiero po zakończeniu fazy play off.
Kiedyś grałeś m. in. w JKH Jastrzębie, obecnie czwartej ekipie w Polsce. Nie chciałbyś jeszcze kiedyś spróbować swoich sił w wyższej lidze, jeżeli nie uda się awansować w tym roku?
- Wiadomo, że każdemu zależy na tym, by grać w wyższej lidze. Jest to jednak już inny hokej. Na razie nie wiem, co będzie się działo po zakończeniu tegorocznego sezonu. Obecnie jestem skupiony na tym, by awansować do PLH z GKS - em Katowice i to nasz podstawowy cel.
Gdzie według ciebie należy upatrywać szansy na podniesienie poziomu sportowego I ligi? Większa liczba obcokrajowców? A może zrezygnowanie z udziału drużyn CLJ?
- Zespoły z Centralnej Ligi Juniorów korzystają i sporo zyskują na tym, że grają w I lidze i rywalizują z profesjonalnymi ekipami. Co do obcokrajowców, to ci, którzy grają w polskiej lidze powinni być według mnie o dwie klasy lepsi niż gracze rodzimi. Takich przykładów jest jednak w PLH niewiele. Byłoby to więc dobre pytanie do zarządu PZHL.