30-letni skrzydłowy znany jest ze swojego snajperskiego nosa. Nie od dziś wiadomo, że potrafi znaleźć się w odpowiednim miejscu i czasie, i posłać "gumę" do siatki. W spotkaniu z Zagłębiem zrobił to trzy razy. Najpierw dobił strzał Jerzego Gabrysia, później wykorzystał błąd sosnowieckiego golkipera, a hat-tricka ustrzelił wykorzystując sytuację sam na sam z Tomaszem Dzwonkiem.
- Mecz od początku dobrze się dla nas ułożył. Szybko wyszliśmy na prowadzenie, a po dziesięciu minutach prowadziliśmy już trzema bramkami. To znacznie ułatwiło nam zadanie - stwierdził Wojciech Wojtarowicz.
Trener Suchanek długo szukał mu miejsca. W końcu ustawił go w drugiej formacji, w ataku z Mikołajem Łopuskim i Radkiem Prochazką. - Radek to prawdziwy profesjonalista, świetnie gra na środku. Z kolei Mikołaj jest silnym i szybkim skrzydłowym, który z łatwością potrafi zablokować przeciwnika i odebrać mu krążek. Za plecami mamy Jurka Gabrysia i Jarka Kłysa, którzy świetnie rozbijają akcje rywali - opisał zalety swoich partnerów popularny "Wojtar". - Współpraca układa nam się bardzo dobrze. Oby tak dalej! - dodał.
Kolejny raz potwierdziło się jego żartobliwe porzekadło, że koledzy z drużyny mogą wyciskać z siebie siódme poty, a i tak w telegazecie napiszą o Wojtarowiczu.