- Drużyna Nesty Karaweli Toruń zagrała naprawdę bardzo dobre zawody - chwalił gospodarzy były lider reprezentacji Polski. - Chociaż byliśmy przygotowani na ciężki bój z beniaminkiem. Już podczas spotkania z GKS Tychy i Sanokiem torunianie pokazali, że nie będą chłopcami do bicia. To oni przez 50 minut dyktowali warunki gry, a nie Cracovia.
Co jednak zadecydowało o ostatecznym triumfie Cracovii? - Ostatni fragment meczu należał już do nas, bowiem nasz szkoleniowiec zdecydował się zagrać na trzy piątki i to w jakiś sposób pomogło naszej drużynie. Jednak przez pierwsze dwie tercje zagraliśmy fatalnie. Nesta Karawela Toruń była zdecydowanie szybsza, choć ostatecznie to my zdobyliśmy dwa punkty po serii rzutów karnych - ocenia Laszkiewicz.
Start do nowego sezonu hokeiści z Krakowa wyobrażali sobie zupełnie inaczej. Cracovia w ligowej tabeli zajmuje miejsce dopiero za podium i musi ciężko pracować, aby z powrotem stać się wiodącą siłą w polskim hokeju. - Nasza obrona gra dramatycznie słabo - podkreślił Laszkiewicz. - Dodatkowo czwarta formacja prezentuje się fatalnie, więc to tak musi wyglądać. - Napastnicy muszą własnymi siłami wypracować sobie sytuacje strzeleckie, a to kosztuje bardzo dużo sił.
Zdaniem Laszkiewicza, pojedynków o stawkę w Polskiej Lidze Hokejowej jest trochę za dużo i drużyny odczuwają spore zmęczenie, jeśli grają co dwa dni. - Praktycznie w tygodniu mamy trzy ligowe spotkania i jest niezwykle trudno tak grać trzema formacjami. Wszystko w tej lidze będzie zależeć od dyspozycji danego dnia.