Michał Kowalski: Przegraliście po karnych w Tychach 1:2. Po tym meczu zapewne pozostaje w was pewien niedosyt...
Mateusz Bryk: Myślę, że po każdym meczu, który przegrywa się nieznacznie, czy to przez brak szczęścia, czy przez mały błąd, pozostaje niedosyt. Zabrakło nam po prostu trochę szczęścia.
Czy ten pojedynek można uznać za jeden z najtrudniejszych, jakie rozegraliście w tym sezonie?
- Ciężko mi to ocenić. Wydaje mi się, że każdy kolejny mecz jest najtrudniejszy, a spotkań łatwych nie ma. Wszystkie punkty są na wagę złota, dlatego też liczy się każda potyczka. Ale rzeczywiście mecze z GKS-em Tychy są dla nas bardzo ciężkie. Jak pokazały nasze wyniki z nimi, wyłączając jeden z meczów u siebie, zawsze pada mało bramek.
JKH jest obecnie na czwartym miejscu w tabeli. Czy taki wynik was satysfakcjonuje? Na to liczyliście po dwóch miesiącach gry?
- Dla nas najważniejsze jest to, aby dostać się do czołowej czwórki, czyli po prostu znaleźć się w fazie play off. Tam już wszystko może się zmienić. Różnica punktowa pomiędzy czterema czołowymi zespołami jest tak nieznaczna, że nie ma znaczenia, kto jest na jakim miejscu. Jedna kolejka bowiem może to wszystko przewrócić do góry nogami (śmiech).
Jak przebiegła aklimatyzacja nowych zawodników? Doszło do was w tym sezonie kilku hokeistów...
- Tak, to prawda, doszło do nas kilku graczy przed tym sezonem. Jeśli chodzi o ich aklimatyzację, to chyba trzeba ich zapytać, bo mi samemu trudno jest to ocenić. Według mnie nie było żadnych sygnałów świadczących o tym, że któremuś z nich byłoby u nas źle.
Zaskoczyła cię w jakiś sposób postawa którejś z drużyn?
- Uważam, iż nie ma takiej ekipy, której postawą byłbym zaskoczony. Każdy robi tyle, ile jest w stanie zrobić. Wszyscy starają się z całych sił, aby wychodziło to jak najlepiej.
Wielokrotnie już w tym sezonie doszło do pogromów, dwucyfrowych wyników. Co może być tego powodem? Zróżnicowana klasa zespołów?
- Zróżnicowana klasa drużyn na pewno nie. Głównym powodem z całą pewnością jest zmęczenie, brak koncentracji, czy też po prostu dobry dzień zespołu, który robi taki wynik. Bo jak sami kibice widzieli, podczas meczu Ciarko Sanok z Cracovią padł wynik dwucyfrowy, a nie sądzę, żeby pomiędzy tymi ekipami była różnica klas.
W tym sezonie do PLH doszło sporo graczy zagranicznych. Kto według ciebie jest największym wzmocnieniem ligi?
- Rzeczywiście, w tym roku do naszej ligi trafiło kilku dobrych hokeistów zagranicznych. Myślę, że można by wyróżnić Radka Prochazkę z Unii Oświęcim, czy też obrońców z Sanoka. To na pewno były dobre transfery.
Mówiło się, że JKH Jastrzębie to jeden z faworytów do złota w sezonie 2011/12. Uważasz, że stać was na tytuł?
- Czy stać nas na złoto, będziemy mogli ocenić dopiero na koniec sezonu. Na chwilę obecną, tak jak mówiłem wcześniej, chcemy wejść do pierwszej czwórki ligi. Potem już zamierzamy walczyć o najwyższe cele, jakie tylko da się osiągnąć. Czy będzie to złoto, zweryfikuje lód oraz przeciwnicy.
Przed wami mecz z Cracovią. Można chyba śmiało powiedzieć, że to już nie ten sam zespół, który zdobył w zeszłym sezonie mistrzostwo Polski...
- Na pewno jest to inna Cracovia. Odeszło kilku zawodników, kilku również przyszło. Grają inny hokej niż w minionych rozgrywkach. Prezentują się bardzo ofensywnie, co czasem naprawdę dobrze im wychodzi.