Michał Kowalski: Polska zajęła 2. miejsce na turnieju Euro Ice Hockey Challenge, ulegając Ukrainie. Na to liczyliście przed zawodami?
Jarosław Rzeszutko: Jechaliśmy do Rumunii z myślą, żeby wygrać wszystkie mecze. Na początku szło wszystko zgodnie z planem, niestety w ostatnim meczu ulegliśmy reprezentacji Ukrainy. Pojedynek był bardzo wyrównany, a drugą bramkę straciliśmy, kiedy wycofaliśmy bramkarza. Inna sprawa, że był to nasz trzeci mecz, a dla Ukraińców drugi. Nie wiem kto ułożył taki kalendarz, ale myślę, iż czuliśmy w nogach poprzednie dwa spotkania.
W jednym ze spotkań dość nieoczekiwanie "męczyliście się" z Rumunią. Zdaje się, że to nie jest tak łatwy rywal jak wielu myśli...
- Tak jak wcześniej wspomniałem, my zaczęliśmy turniej dzień wcześniej. Rumunia grała z nami swój pierwszy mecz i wyszli na niego bardzo bojowo nastawieni. Myślę, ze nie są oni tak słabi jak pokazuje to listopadowy wynik z Sanoka, ani też tak dobrzy, jak pokazuje wynik ostatniego spotkania. Niemniej jednak, aby wygrać z nimi na MŚ musimy zagrać od pierwszej do ostatniej minuty bardzo skoncentrowani i dobrze nastawieni.
Kilka razy w roku spotykasz się ze swoimi kolegami na mecze kadry. Czy w związku z tym, że widzicie się tak rzadko, nie ma jakichś problemów ze zgraniem i komunikacją na tafli?
- W tym sezonie miałem okazję wystąpić tylko na turnieju w Rumunii. Jeśli chodzi o zgranie to wiadomo, że im więcej się gra w pewnym ustawieniu, tym lepiej to powinno wyglądać. Najważniejszy pod względem zgrania będzie okres zgrupowania przed mistrzostwami. Tam wykrystalizują się poszczególne formacje.
Przed tym sezonem zmieniłeś klub. Jak czujesz się we Francji?
- We Francji czuję się świetnie. Drużyna jest bardzo poukładana, nie brakuje nam niczego do grania i trenowania, wszystko jest na czas, a atmosfera jest bardzo przyjazna i wszyscy dążymy do tego samego celu.
Da się jakoś porównać ligę francuską do angielskiej? Jakie są podstawowe różnice?
- Wydaje mi się, że liga francuska stoi na wyższym poziomie. Nie za darmo Francuzi utrzymują się w elicie od kilku lat, a na ostatnich mistrzostwach byli w najlepszej "12". W porównaniu do ligi brytyjskiej w drużynach jest więcej klasowych zawodników, co bezpośrednio przekłada się na poziom rozgrywek.
Trudno przyszła ci decyzja o zmianie otoczenia? Mówiłeś, że w Newcastle atmosfera była bardzo miła i dobrze się tam grało…
- To prawda. Do dziś utrzymuję kontakt z większością graczy z Newcastle. Był to dla mnie bardzo dobry czas i z przyjemnością wspominam grę w Vipers. Jednak po sezonie klub nie przystąpił do kolejnych rozgrywek, a gdy dostałem propozycję z jednej z najlepszych drużyn ligi francuskiej, nie było nad czym się zastanawiać. W Amiens jest drużyna, która w każdym roku walczy najwyższe cele, więc dla mnie jest to bardzo ważne.
Jak wygląda z kibicami w Amiens? Wspiera was liczna grupa fanów, czy jednak hokej nie wytrzymuje konkurencji ze strony piłki nożnej?
- Drużyna piłkarska jest obecnie w drugiej lidze. Na naszych meczach jest prawie pełna hala i atmosfera jest wspaniała. Na jednym z ostatnich spotkań przeciwko Rouen był komplet 3500 ludzi, więc naprawdę bardzo miło grać przy takiej publice.
Czy w lidze francuskiej jest coś co cię zaskoczyło, zdziwiło? Często zawodnik zaczynający grę w nowej, zagranicznej lidze jest zaskoczony czymś na plus, lub na minus.
- Zaskoczyło mnie na plus, że poziom rozgrywek jest bardzo wyrównany. Nie ma drużyn, które zdecydowanie odbiegają od reszty. Większość potyczek, które rozgrywaliśmy, kończyła się różnicą jednej bramki.
Śledzisz to, co dzieje się w PLH? Jakie są twoje typy?
- Nie będę oryginalny jak powiem, że w lidze liczy się 5 drużyn i jedna z nich zdobędzie mistrzostwo. Jestem bardzo ciekawy tego co wydarzy się w play off. Walka na pewno będzie do samego końca, więc kibice nie będą narzekać na brak emocji.