Michał Kowalski: Nie udało wam się w Krynicy wywalczyć awansu. Przyznacie chyba, że nawet dla was taki wynik jest szokiem?
Jarosław Rzeszutko: Cel był jeden. Awans do wyższej grupy. Niestety nie udało się. Do dzisiaj ciężko mi przejść do normalnego funkcjonowania, ale taki już jest sport. Porażki są również w niego wkalkulowane.
Jakie były pierwsze myśli po porażce z Koreą Południową? Zaskoczenie? Niedowierzanie?
- Przede wszystkim wielki smutek i niedowierzanie.
Prowadziliście w tym meczu 2:0 i wydawało się, że wygrana jest na wyciągnięcie ręki. Co więc stało się z waszą grą w drugiej połowie spotkania?
- Nie tylko my graliśmy w tym meczu. Koreańczycy robią stałe postępy i od początku turnieju było wiadomo, że nie będą łatwym rywalem. Pokazali w spotkaniu z nami niesamowitą determinację i wykorzystali swoje sytuacje. My niestety nie.
Świetnie rozpoczęliście turniej. Może wysokie zwycięstwa nieco was zdekoncentrowały i wprowadziły rozluźnienie?
- Początek rzeczywiście był bardzo udany. Ale jak to się mówi - nie liczy się to, jak się zaczyna, tylko jak się kończy. Teraz już nikt nie będzie pamiętał, że pierwsze spotkania mieliśmy świetne.
Po trzech wysokich triumfach przyszedł ciężki mecz z Australią. Rezultat tego pojedynku też chyba trochę was zaskoczył? Wielu spodziewało się dwucyfrowego wyniku…
- Hokej na świecie idzie do przodu, co było widać na przykładzie Australijczyków. Wielu ludzi nie doceniało ich przed turniejem. Teraz przekonaliśmy się, że są w stanie walczyć z wyżej notowanymi rywalami. Być może za kilka lat będą w stanie z nimi wygrywać.
Co pojawia się w głowie dobrego hokeisty, grającego w niezłym klubie, gdy przychodzi mu się mierzyć z hokejową Australią? Czy mimowolnie nie ma jakiegoś uśmiechu na twarzy?
- Nie ma mowy o lekceważeniu, czy uśmiechaniu się. Do każdego przeciwnika należy podchodzić z dużym szacunkiem, jeżeli tego samego wymagamy w stosunku do siebie. Wynik tego meczu może nie był rewelacyjny, ale wówczas liczyło się dla nas zwycięstwo, po które sięgnęliśmy.
Podsumowując całe zawody, czego zabrakło, by wygrać?
- Zabrakło trochę w każdym elemencie. Wiadomo było, że liczy się tylko mecz z Koreą Południową, a w nim szczęście nie było po naszej stronie. My sami też temu szczęściu nie pomogliśmy i skończyło się tak, jak się skończyło.
Jak ocenisz poziom sportowy drużyn, które zagrały w Krynicy? Zdaje się, że zostały one przez wielu niedocenione…
- Poziom wszystkich drużyn na świecie stale idzie do przodu.
Co możesz powiedzieć polskim kibicom? Na każdym waszym meczu stwarzali świetną atmosferę…
- Kibicom wypada podziękować za atmosferę podczas MŚ w Krynicy. Jednocześnie też ich przeprosić, że mimo ich wysiłku, nie udało nam się wygrać.