Michał Kowalski: Cały czas trwa żmudny okres przygotowań do sezonu. Na jakim etapie jesteście?
Wojciech Jankowski: Zakończyliśmy okres treningów "na sucho". Muszę przyznać, że był on naprawdę bardzo ciężki. Dużo pracy poświęciliśmy na ćwiczenia ogólnorozwojowe. Spory nacisk kładliśmy również na wzmocnienie mięśni i siły. Dostaliśmy ponad dwa tygodnie wolnego, więc zadaniem każdego zawodnika jest to, by nie stracić tego, co udało się nam wypracować.
Czy oprócz zajęć z zespołem, przygotowywałeś się też indywidualnie?
- Ja osobiście przez cały czas urlopowy dużo biegałem, dodatkowo także uczęszczałem na siłownię. Myślę więc, iż okres treningowy nie pójdzie na pewno na marne w moim przypadku.
Podczas takich treningów "na sucho" marzycie chyba o tym, by wreszcie wyjść na lód…
- Tak, już nie możemy doczekać się wręcz treningów na lodzie. Zwłaszcza ostatnio, gdy były tak duże upały, najlepszym rozwiązaniem byłaby właśnie gra na tafli.
W waszej drużynie nie doszło do wielu ruchów transferowych. To chyba lepiej? Drugi rok w podobnym składzie pozwoli wam na lepsze zgranie między sobą.
- Uważam, że jest to dobra rzecz. Każdy z nas wie już na co kogo stać i możemy wzajemnie na siebie liczyć, a to naprawdę ważne. Prawdopodobnie ma dojść do zespołu dwóch solidnych obrońców i napastnik, więc myślę, że pozwoli nam to na podjęcie walki z wszystkimi ligowymi rywalami.
Gdy patrzycie jednak na inne zespoły, nie pojawiają się myśli typu - "A może też powinniśmy się wzmocnić…"?
- Teoretycznie, patrząc na inne ekipy, można tak pomyśleć. Ale najważniejsze, żeby transfery przeprowadzać z głową, a nie kupować 6-7 zawodników, na których w trakcie sezonu po prostu zabraknie pieniędzy w klubie, lub którzy okażą się graczami na niższym poziomie niż tego oczekiwano. Obcokrajowcy muszą być przynajmniej jeszcze raz lepsi od nas.
Prawdziwym "królem" okienka transferowego jest beniaminek z Katowic, który kupił kilku graczy z USA i Kanady. To chyba zaskoczenie, że akurat ten zespół tak się wzmacnia.
- Każda drużyna ma prawo się wzmacniać. Oczywiście, tylu zawodników zza oceanu - podkreślam, jeśli są rzeczywiście dobrymi hokeistami - będzie stanowiło o sile GKS-u. To wszystko wyjdzie w praniu. To jest drużyna, która dopiero awansowała do ekstraligi i musi mieć solidny trzon zespołu.
Co sądzisz o takiej polityce transferowej? Ci zawodnicy podnoszą poziom PLH?
- Najważniejsze, by byli to naprawdę dobrzy gracze, a nie kasa wyrzucona w błoto. Każdy tak jak powiedziałem ma prawo ściągać zagranicznych hokeistów, ale trzeba przy tym myśleć. Po co w drużynie 5-6 obcokrajowców, którzy nic nie wnoszą i są przeciętniakami? Przecież to od nich powinno wymagać się o wiele więcej. Oni mają stanowić o sile drużyny i niejednokrotnie przechylić szalę zwycięstwa na korzyść swojej ekipy.
Wielu ekspertów o tym właśnie mówi, że hurtowe kupowanie graczy zza oceanu to bezsens, bo często są gorsi od Polaków.
- Lepiej ściągnąć dwóch, trzech naprawdę dobrych hokeistów zagranicznych, niż sześciu, czy siedmiu przeciętniaków, którzy zabierają miejsce w składzie rodzimym zawodnikom. Takie jest moje zdanie na ten temat.
Na co według ciebie stać będzie Nestę w nowym sezonie?
- Na co nas będzie stać, to już czas pokaże. Niejeden raz już pokazaliśmy, że stojąc niby na straconej pozycji, potrafiliśmy wygrywać z lepszymi zespołami. Myślę, że ten sezon będzie o wiele lepszy od poprzedniego. Tego życzę zarówno sobie, jak i kibicom. Karnet na cały sezon opłaca się kupić, bo dobrze wychodzi cenowo. Zapraszamy więc kibiców na nasze mecze!
Coraz więcej klubów hokejowych ma kłopoty finansowe. W I lidze na przykład nikt nie dostał jeszcze oficjalnie licencji. Czy dałoby się coś zrobić, żeby chociaż zmniejszyć skalę tego problemu?
- Oczywiście, że dałoby się to zmniejszyć. Mam nadzieję, że nowy zarząd PZHL się tym zajmie. Najlepszym rozwiązaniem byłoby znalezienie sponsora tytularnego dla ligi. Taki darczyńca dałby załóżmy 10 milionów, dla każdego po jednym. Bardzo by to wszystkim pomogło. Można też porozumieć się z władzami poszczególnych miast, przecież teraz prawie wszędzie robione są duże inwestycje. Jaki więc to problem, żeby dana firma wspomogła sport? Dla większości z nich nie są to duże pieniądze. Takich przedsięwzięć jest często kilka w jednym mieście, także proszę spojrzeć jaka byłaby to pomoc dla klubów.