Ales Tomasek (trener JKH GKS Jastrzębie): Wszyscy widzieliśmy jak to spotkanie wyglądało. W pierwszej tercji graliśmy równorzędnie razem ze Stoczniowcem. Przed meczem przyjęliśmy, że będziemy grać na 0:0 i przy ewentualnych okazja próbować kontratakować. Szybko traciliśmy bramki. Nie mam nic więcej do powiedzenia na temat tego spotkania.
Henryk Zabrocki (trener Energi Stoczniowca Gdańsk): Spodziewałem się takiej taktyki drużyny Jastrzębia. Trzeba przyznać, że zagraliśmy w pierwszej tercji bardzo źle w obronie. Była to mała katastrofa. Musieliśmy sobie po męsku porozmawiać, co przełożyło się na sukces w drugiej części spotkania. Myśleliśmy nie tylko ofensywnie, ale i defensywnie. Znów potwierdziło się, że dużo faulujemy. Dwie bramki Urbanowicza w podwójnym osłabieniu wynikają z nieuwagi przeciwnika. Można powiedzieć, że był to radosny hokej - padło wiele bramek zarówno z jednej, jak i z drugiej strony. Trzeba pamiętać jednak, że hokej to nie tylko atak. Podobnie jak w koszykówce, wszystko zaczyna się od obrony. Trzeba o tym pamiętać w następnych spotkaniach. Napastnicy zapominali o powrocie do swojej strefy i wiele razy nasz bramkarz bywał w opałach. Stepokura dzisiaj wybronił to, co miał wybronić. Stracone bramki nie obciążają jego konta. W trzeciej tercji widać było luz, drużyna grała lepiej. Wynikało to z pewnego wyniku. Zwycięstwo cieszy, tym bardziej, że do meczu podchodziliśmy niepewnie. Z powodu gorączki nie grał Skutchan, po zabiegu dochodzi do siebie Zachariasz. Skład korygowaliśmy w ostatniej chwili. Dzisiaj się udało i myślimy o następnym meczu.