Agresywny hokej w hali Olivia. Relacja z meczu Energa Stoczniowiec Gdańsk - GKS Tychy

33. kolejka Polskiej Ligi Hokejowej za nami. W jednym ze spotkań, Energa Stoczniowiec Gdańsk podejmowała GKS Tychy. Emocji na lodzie nie brakowało. Gdańscy kibice od dawna nie widzieli tak zaciętego i agresywnego widowiska w swojej hali. Ostatecznie padł wynik 3:1 dla gospodarzy, dzięki czemu Stoczniowiec obronił pierwszą pozycję w tabeli.

Mecz rozpoczął się silnym uderzeniem gospodarzy. Już w dziewiętnastej sekundzie niezbyt silnym strzałem z daleka, tyskiego bramkarza pokonał Josef Vitek. Odpowiedź GKS-u mogła być natychmiastowa. To za sprawą uderzenia w poprzeczkę bramki strzeżonej przez Przemysława Odrobnego. Kolejne minuty to wyrównana gra obu zespołów. Samodzielnym rajdem prawą stroną popisał się Roman Skutchan. Jednak popularny "Skuter" strzelił prosto w parkany Przemysława Witka. W ósmej minucie na ławkę kar powędrował Tobiasz Bigos. Tyszanie bez skrupułów wykorzystali moment osłabienia Stoczniowca i sprawnie rozegrali zamek. W rezultacie dobre podanie od Tomasza Proszkiewicza otrzymał Krzysztof Majkowski, który strzałem z piętnastego metra pokonał gdańskiego bramkarza. Szansę na odzyskanie prowadzenia gospodarze dostali minutę później. To za sprawą kary za zahaczanie dla Mariusza Jakubika. "Stoczniowcy" nie potrafili jednak znaleźć sposobu na kapitulację Witka. Po okresie przewagi gdańszczan, gra ponownie się wyrównała. Kolejnym przełomowym momentem była bójka pomiędzy zawodnikami obu drużyn. W sytuacji pod bramką GKS-u, Josefa Vitka atakował Adam Bagiński. Do walki dołączył się również Tomasz Wołkowicz. Cała trójka otrzymała czterominutowe kary. Koniec tercji minimalnie należał do gdańszczan. To oni częściej atakowali, podopieczni Miroslava Ihnacaka próbowali kontratakować. Bramkarze jednak byli nieomylni. Wynik pierwszej tercji znakomicie odzwierciedlał sytuację panującą na tafli.

Początek drugiej części meczu należał do drużyny gości, która szukała szczęścia pod bramką Odrobnego. W dwudziestej trzeciej minucie znakomity kontratak wyprowadziła dwójka Łopuski - Vitek, lecz stuprocentowa akcja została zwieńczona strzałem w parkany Przemysława Witka. Dwie minuty później, autorami równie składnej akcji byli Tomasz Wołkowicz i Piotr Sarnik, lecz wspaniałą intuicją bramkarską wykazał się Odrobny. Po akcji doszło do kolejnej krótkiej bójki. Tym razem naprzeciwko siebie stanęli Paweł Benasiewicz i Piotr Sarnik. Kolejne dwie minuty spędzili na ławce kar. Dwudziesta ósma minuta to kolejna znakomita interwencja gdańskiego bramkarza. Tym razem strzelał Adam Bagiński, który kierował krążek prosto w okienko. Kilkadziesiąt sekund później z atomową kontrą wyruszyła trójka napastników pierwszej formacji Stoczniowca. Łopuski dokładnie dogrywał na prawą stronę do Skutchana, a ten dopełnił formalności i wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie. Po stracie bramki tyszanie zdecydowanie przyspieszyli, dając Odrobnemu wiele pracy. Na szczęście na wysokości zadania stanął Przemek Odrobny, który wszystko wybronił. Później graliśmy lepiej, płynniej i bardziej zespołowo niż to miało miejsce w pierwszej tercji - chwalił swojego bramkarza Henryk Zabrocki, trener Energi Stoczniowca. Spotkanie stało się jeszcze bardziej dynamiczne, lecz żadna z drużyn nie znalazła sposobu na pokonanie bramkarza rywali. Wreszcie gramy bardzo odpowiedzialnie w obronie, czego efektem są minimalne straty. O to chodzi. Wszystko zaczyna się od obrony. Zawodnicy zaczęli myśleć defensywnie, kiedy to ostatnio myśleliśmy tylko o strzelaniu bramek. Dużo rozmawialiśmy, dużo trenowaliśmy, żeby większą uwagę poświęcić na obronie - tak jak to było w dwóch pierwszych rundach - skomentował defensywną grę Stoczniowca trener Zabrocki. Pod koniec tercji w sytuacji sam na sam zatrzymywany był Skutchan. Na ławkę kar trafił Majewski. Podopieczni Henryka Zabrockiego mimo kilku groźnych sytuacji, nie zdołali podwyższyć prowadzenia. Druga tercja zakończyła się zwycięstwem gospodarzy, którzy okazali się drużyną bardziej skuteczną. W drugiej tercji nie wykorzystaliśmy wielu szans, nie zdobyliśmy bramki. W zamian bramkę straciliśmy i był to główny powód dzisiejszej przegranej - skomentował tercję trener GKS-u Tychy, Miroslav Ihnacak.

Ostatnia partia spotkania rozpoczęła się niemal tak samo jak pierwsza. W osiemnastej sekundzie po stracie krążka przez zawodników GKS-u, w sytuacji sam na sam znalazł się Mikołaj Łopuski. Popularny "Miki" wstrzelił krążek do bramki Witka i ustalił wynik spotkania. Dwie minuty później przewinień dopuścili się Skutchan i Łopuski. Tyszanie powolnie rozgrywali zamek, nie potrafili przełamać obrony Stoczniowca. Chwilę później sytuacja się odwróciła. Za sprawą kary dla Sławomira Krzaka, gdańszczanie przez półtorej minuty grali w przewadze - ale na bramkę jej nie zamienili. W czterdziestej siódmej minucie doszło do bójki pomiędzy Maciejem Urbanowiczem a Krzysztofem Śmiełowskim. Gdańszczanin przez kilkadziesiąt sekund wymierzał sprawiedliwość obrońcy GKS-u, atakując go w parterze. Sędzia - który z trudem rozdzielił zawodników - przydzielił obojgu po karze pięciu minut i karze meczu. Po całej sytuacji Łukasz Zachariasz pozwolił sobie ogłosić zwycięzcę konfrontacji, podnosząc rękę swojego kolegi z drużyny. Tempo spotkania nie zmalało. Gra oparta była głownie na kontratakach, toczyła się od bramki do bramki. Czołowymi postaciami w obu zespołach byli bramkarze, którzy do końca spotkania nie popełnili żadnego błędu.

W przekroju całego meczu, Stoczniowiec okazał się drużyną skuteczniejszą i wygrał niespotykanie zaciętą konfrontację. Dzięki zwycięstwu, zawodnicy Henryka Zabrockiego dalej liderują w tabeli PLH. Gdańszczanie mają tyle samo punktów co Podhale. Następny mecz rozegrają właśnie w Nowym Targu. Czy jednak poradzą sobie bez kilku podstawowych zawodników? U nas nie grało siedmiu zawodników: czterech seniorów i trzech młodzieżowców. Oprócz problemów personalnych towarzyszy nam zmęczenie, które wynika z ciągłych podróży na południe Polski. Nie mamy czasu na regenerację. Smeja w poniedziałek zaczyna trenować. Na szczęście nie ma w jego stopie złamania, prześwietlenie nic nie wykazało. Jak dobrze pójdzie, to Rzeszutko zagra w piątek, być może w niedzielę. Hurtaj podczas ostatniego meczu dostał strzał w stopę, dzisiaj próbował zasznurować łyżwy, ale na lód nie wyszedł. Poziomkowski leczy kontuzje wiązadła. Na szczęście jest tylko naciągnięte, więc nie wykluczone, że w tym tygodniu wznowi treningi - podsumował problemy swojej drużyny, trener Zabrocki.

Energa Stoczniowiec Gdańsk - GKS Tychy 3:1 (1:1, 1:0, 1:0)

1:0 - Josef Vitek (Mikołaj Łopuski) 1’

1:1 - Krzysztof Majkowski (Tomasz Proszkiewicz) 9’

2:1 - Roman Skutchan (Mikołaj Łopuski) 29’

3:1 - Mikołaj Łopuski 41’

Składy:

Energa Stoczniowiec: Odrobny (Soliński nie grał) - Leśniak, Rompkowski, Skutchan (2), Vitek (4), Łopuski (2) - Wróbel B., Benasiewicz (2), Urbanowicz (25), Zachariasz, Furo - Bigos (2), Kostecki, Jankowski, Skrzypkowski, Sowiński.

GKS Tychy: Witek (Sobecki nie grał) - Gonera, Gwiżdż, Paciga, Krzak (2), Woźnica - Mejka (2), Majkowski, Proszkiewicz, Jakubik (2), Sarnik (2) - Kotlorz (2), Śmiełowski (25), Wołkowicz (4), Bagiński (4), Maćkowiak - Baranowski, Matczak, Banachewicz.

Kary: Energa Stoczniowiec - 37 (w tym kara meczu dla Urbanowicza); GKS Tychy - 43 (w tym kara meczu dla Śmiełowskiego).

Sędziowie: Grzegorz Dzięciołowski, Mariusz Smura, Marcin Młynarski.

Widzów: 2000.

Komentarze (0)