W drugim meczu z Zagłębiem, Josef Vitek strzelił dwie bramki. Czeski snajper Energi Stoczniowca pozostał jednak skromny. - Nie było to nic szczególnego. Po prostu dwa razy przejąłem krążek, strzeliłem i wpadł on do bramki - mówi Vitek.
Szczególnie ładna i ważna była druga bramka, w końcu przy wyniku 1:0 wszystko się może zdarzyć. - Dokładnie tak jest. W sobotę udało mi się zdobyć bramki, w następnym meczu może się to zdarzyć komu innemu. To są play-offy i jestem bardzo szczęśliwy, że wpadły dwie bramki i że ta druga była taka ładna. Trzeba jednak pamiętać, że hokej to drużynowy sport - zauważył Vitek, który żałuje porażki w pierwszym meczu. - Przegraliśmy na karne i nic już z tym nie zrobimy. Teraz musimy jechać do Sosnowca i starać się tam wygrać choćby jeden mecz - zapowiada Josef Vitek.
W piątkowym meczu było trochę nonszalancji ze strony obrońców, jednak w drugim spotkaniu gdańszczanie zagrali na zero z tyłu. Co o tym sądzi najlepszy strzelec gdańskiej drużyny? - W poprzednim meczu graliśmy gorzej w obronie i po tym spotkaniu się wspólnie zebraliśmy. Rozmawialiśmy z trenerem, sami też przedstawiliśmy swoje argumenty i było widać, że graliśmy dużo lepiej w obronie. Wszyscy grali na sto procent zarówno do przodu, jak i do tyłu. Nie straciliśmy żadnej bramki i Przemek Odrobny świetnie bronił - podsumował grę obronną swojego zespołu Czech.
Jak dotąd Energa Stoczniowiec pokonała Zagłębie sześć razy, przy zaledwie dwóch porażkach. Wygląda więc na to, że klub z Zagłębia Dąbrowskiego leży gdańszczanom. - Może to tak wygląda, ale w play-offach są zupełnie inne mecze. Liczy się szczęście i forma dnia, dyspozycja poszczególnych zawodników. Liga zaczyna się jakby od nowa - mówi Vitek, który dodał. - Chcieliśmy rozpocząć pierwsze dwa mecze w domu. W piątek nam się nie powiodło, przegraliśmy na karne, w sobotę wygraliśmy wyrównując na 1:1. Musimy się starać wygrać choćby jeden mecz w Sosnowcu, aby dociągnąć do piątego meczu w Gdańsku - zakończył z nadzieją Josef Vitek.