Od wielu lat w ice racingu dominują Rosjanie. Warunki atmosferyczne w tym kraju pozwalają tamtejszym zawodnikom na częste treningi. Zupełnie inaczej jest w Polsce, gdzie podczas zimy zawody odbywają się jedynie na torze w Sanoku, który do dyspozycji zawodników specjalizujących się w tej odmianie speedwaya jest zaledwie raz w roku. - W Polsce nie ma warunków do treningu. Tor w Sanoku mamy do dyspozycji praktycznie tylko raz w roku, kiedy organizujemy tam zawody. A innych obiektów nie ma. Możemy więc ścigać się tylko na zamarzniętych naturalnych akwenach, a jaka jest u nas zima, chyba każdy widzi. Raz jest mróz, raz go nie ma. Zawodnikom pozostają więc wyjazdy do Szwecji i Rosji, a to już wiąże się z kosztami. Niektórzy trenują też na zamarzniętych jeziorach w Czechach - przyznał w rozmowie z Głosem Wielkopolskim menedżer reprezentacji Polski
Paweł Ruszkiewicz przyznał, że jest światełko w tunelu na rozwój lodowego ścigania w Polsce. Coraz lepiej w ice racingu radzą sobie syn Mirosława Daniszewski, Patryk oraz bratanek lidera reprezentacji Grzegorza Knappa - Michał. W przerwie zimowej sporą popularnością cieszą się Gale Lodowe, w których biorą udział czołowi żużlowcy w kraju. Menedżer polskiej reprezentacji przyznał, że nie mają one wiele wspólnego z ice racingiem. - To jest zupełnie inne ściganie. Inna jest technika jazda, inaczej pracują teleskopy. Te gale niewiele mają zresztą wspólnego z wyścigami na lodzie. Oni tam jeżdżą 30 km/h, a w ice racingu osiąga się prędkości na poziomie 130 km/h. Nie jest też żadną tajemnicą, że w ice racingu zdecydowanie lepiej radzą sobie zawodnicy, którzy wcześniej mieli do czynienia z enduro, crossem czy wyścigami na szosie, a nie klasycznym żużlem. Grzegorz Knapp na przykład w przeszłości miał przygodę z wyścigami na długim torze - ocenił Ruszkiewicz.
Źródło: Głos Wielkopolski